wtorek, 31 maja 2011

PRZEDŁUŻONA JEDYNKA, 31-05-11

W końcu MPG dał się namówić na szybszy i dłuższy bieg. Przedłużona jedynka z małą modyfikacją, w sumie ponad 11 km w godzinę ale były kilomety biegane 4.38 km/min. Dobre jest takie przetarcie w koncu jakiś przypływ energii.
Od przysżłego tygodnia zaczynam biegać co drugi dzień ale za to raz szybko lub interwały a raz górki. Zobaczymy co z tego wyjdzie ale mpg obiecał zawiesić na ten czas "dokrynerstwo"
W

ps. przed nami chyba była Eliza, bo podobne auto stało.

poniedziałek, 30 maja 2011

30 V 11

Jaka szkoda, ze nie bylismy na piękniku. Ale coz, moze nastepnym razem. Sa moze jakies zdjecia?
 
Eliza gratulacje. Swietny czas jak na pierwszy raz.
 
U mnie weekend bez tradycyjnych dyscyplin sportowych. Piatkowy wieczor i cale kolejne dwa dni pracowalem wokol domu. Zaczyna mi sie to naprawde podobac. Do wieczora jestem tak zdymany, ze ledwie mam sile odkrecic prysznic i doczlapac sie potem do wyra. Szykuje sie zabawa na cale lato, a moze i kawalek jesieni. Chyba to jest cos, co daje mi podobna ilosc frajdy co sport (trzecia, moze czwarta lokata na tajnej liscie). Troche mnie bola rece i plecy. Ale to nawet przyjemne.
 
Dzis rano udalo mi sie przeleciec 10km u siebie. Jutro powtarzam.
 
J

Na dobry poniedziałek

A

niedziela, 29 maja 2011

OGNISKO U MPG

Ten kto nie był niech żałuje ... ognisko u Mirka i Agnieszki się odbyło.
Było wesoło, był szwgier z żoną i dziatwą, a nawet BBL ze złamanym paluchem, było piwo i BBL-owy gin z tonikiem, kiełbasa i kaszanka no i ognisko.
Pomału rozsmakowywałem się w ginie z tonikiem, mam wrażenie, że mpg jeszcze bardziej, bo zaczynał się pokładać gdzie popadnie:). Zabawa rozkręcała się, szkoda, że tak szybko musiałem wracać, więc nie czy się zakonczyła:)
W

ps. Mirek przywieź mi na bieganie mój zestaw ratunkowy (mata), klucz od pedałów i ochranicz

piątek, 27 maja 2011

2011 05 27 - zamieszanie

Mimo moich wieczornych manewrów mających na celu zmylenie przeciwnika i rozbicie grupy, wszyscy chłopaki pojawili sie jednak na Podbórzańskiej na krótki bieg.  Oczywiście, nie obyło się bez osobistych wynurzeń i ubijania interesów.
W weekend raczej nie dam rady nic sensownego zrobić, więc nic się nie umawiam.
A.



czwartek, 26 maja 2011

piknik w Pilchowie 27.05.2011

Cześć.
Zapraszam jutro na piknik. Dla zachęty (jako początkujący gospodarz) nic nie oferuję oprócz miejsca i ogniska.  Myślę, że zacznie się gdzieś o 18 może wcześniej. Wszyscy macie do mnie telefon więc proszę dzwonić jakby były wątpliwości jak dojechać.
Możliwości są dwie - skręcamy jadąc od Szczecina przy kościele w prawo w ulicę Wiejską a następnie lekko w lewo w Warszewską którą jedziemy aż na skraj lasu. Tam już nas usłyszycie.
Drugi wariant jest dla bardziej odważny. Jedziemy z Podbórzańskiej aż do Ostańca. Skręcamy w lewo i jedziemy żużlówką prawie aż do wysypiska. 100 metrów przed wysypiskiem skręcamy lewo skos i zatrzymujemy się przy strumieniu.
Dojść do działki (kierować się przez kładkę do polany) trzeba jakieś 200 metrów.  W razie czego jestem pod telefonem. Pozdrawiam,MPG.

Miejsce oznaczyłem na mapce - punkt A

2010 05 26 - o matko!

Eliza, Jarek i ja. Bieg dziś nierówny. Pierwsze kółko spokojne, drugie pobiegliśmy z Jarkiem naprawdę solidnie. Miało być bez zdymania się, ale i tak ledwo dyszałem na końcu. Ale dzięki temu udało nam się zrobić w miarę normalny czas 51:52. Jak tam w lesie, Mirek?
A.

środa, 25 maja 2011

2011 05 25 - zamiast spania

Jednak bieganie to jest to. Pomimo czekającego na mnie ciężkiego i długiego dnia, nie dałem się łóżkowemu lenistwu i poszedłem biegać wcześnie rano. Pogoda super, trasa dłuższa, uproszczona, z pętlą Andersena w 26:09.
Co jutro?
A.

wtorek, 24 maja 2011

2011 05 24 - trójkąt

Hehe, tylko bez sprośności. Starałem się żeby z trasy biegu wyszedł trójkąt, prawie się udało. Tempo 4:59, ale dystans krótki. Spotkałem Elizę, pędziła na Głębokie - był tam ktoś o 6:00? Jutro mam kosmicznie zajęty dzień, ani wcześnie, ani późno nie będę biegał. Pauza z przymusu.
A.

niedziela, 22 maja 2011

Karnazes - slyszeliscie o nim?

2011 05 22 - szosa samemu

Dziś rano przywitał mnie sms od Jarka: czyli od razu wiedziałem, że nic dobrego. Trzy literki, a ile zawodu.
Nic to, pierwotną pętlę zmniejszyłem w głowie, i zamiast dojeżdżać do Głębokiego samochodem, dojechałem rowerem. Byłem akurat koło 6:00, ale stał jeden obcy samochód. No to ruszyłem na północ. Zaskakująco, jechało mi się całkiem dobrze, nawet ta monotonna prosta do Dobieszczyna minęła szubko. Potem, aż do Loknitz było ok, ale już stamtąd, to tak nie lubię wracać, że aż szkoda. Zawsze mnie tam wymęczy wiatr, za Lubieszynem skręciłem na Dobrą i tam wytrząsł mnie bruk, o którym zapomniałem, sam powrót z Dobrej też jakoś nie należy do moich ulubionych. Natomiast wdrapałem się na Miodową i to było fajne, choć, oczywiście, zdymałem się na maksa. W nagrodę był zjazd Duńską - 55kmh, ale pod wiatr.
Trasa jest TU, średnia z licznika 28,8kmh, całkiem przyzwoicie, jadąc samemu. Foty też są.
Początek tygodnia będzie u mnie ciężki. Może czwartek.
A.

piątek, 20 maja 2011

20-05-2011 - operacja piołun

Byliśmy swiadkami operacji na żywym ciele. Nie wiem czy nie doszło tu do naruszenia prawa (Adam nie ma stosownych uprawnień). Najpierw diagnoza (potwór w ciele) potem chirurgiczne cięcie nożyczkami od paznokci na końcu winowajca odnaleziony i przykładnie ukarany. Adam na zdjęciu pokazuje ofierze (Wojtek) sprawcę (kleszcz) całego zajścia. Dokładniej jego nogę, nie wiadomo tylko która ale czynności śledcze w dalszym biegu z pewnością to wyjaśnią. Niebezpieczeństwo bezpośredniego zagrożenie życia zostało z pewnością, dzięki zimnej krwi i profesjonalizmowi Adama, zażegnane. Jutro 7 rano - wydajemy kleszczom  WOJNĘ TOTALNĄ - odnajdziemy je w najdzikszych ostępach. Kto gotów pomścić Wojtka? MPG

2011 05 20 - pół na pół

Osoby: Wojtek, Kleszcz, Mirek, ja, jaga.
Początek był chyba najbardziej dramatyczny: jeszcze koło aut musiałem wydłubywać Wojtkowi nogę kleszcza z nogi. Tak mnie to wyczerpało, że w pierwszej połowie zbieg do słupa koło Głębokiego był bardzo ciężki. O dziwo, powrót pod górę i przez krzaki był lepszy niż myślałem. Ale końcówka należała do Mirka: przekroczyliśmy już szosę, w myślach już siedziałem w samochodzie, a Mirek zafundował jeszcze jakieś 2-3 górki, nie wiadomo skąd. Wojtek nas kontrolował z bezpiecznej odległości.
Trasa trochę zakłamana, ale jest. Foty także, a jakże.
Jutro nic nie wiem, bo pauzuję, w niedzielę o 6:00 rower. Wojtek, dołączysz? Bo ci rower zardzewieje!
A.


czwartek, 19 maja 2011

Mapy Google: niedzielna seta Propozycja

Mapy Google

2011 05 19 - czwartek

Ale mam fazę na rower ostatnio. I pogoda się wreszcie zrobiła super, dziś było pięknie słonecznie, ciepło i bezwietrznie: pod każdym względem udanie. Trasa standardowa, zawiera ogonek dojazdu do mnie do domu przez Miodową, jeszcze mogę sobie doliczyć 5km dojazdu rannego. Jechało mi się super, jak robiliśmy zmiany co 2km to aż mi się chciało ciągnąć, no ale nie chciałem Jarka za bardzo cisnąć, bo rekreacja też jest ważna.
Mamy plan, żeby w niedzielę rano powtórzyć i trochę rozciągnąć jeszcze trasę, do 80-90km.
Jak tam nasi biegacze na górze? Spotkaliście Elizę? Jakie plany na jutro i sobotę?
A.



środa, 18 maja 2011

Fwd: [Bieganie w Szczecinie] 2010 05 18 - kostki Tomka

Skręcenie kostki - jeżeli nie decyduje się na pomoc lekarską należy rozmasować i koniecznie rozchodzić,
inaczej najdzie krew, zrobi się duży krwiak i będzie bolał jak diabli. Ból to jedno a ryzyko zakrzepów w takiej sytuacji to drugie - zaleca się "rozrzedzanie" krwi.







BBL





2010 05 18 - kostki Tomka

Dzisiejsza trasa jest TAKA.
Zdjęcia się udały, z biegu zadowoleni wszyscy, może oprócz Tomka, który wykręcił sobie kostkę dwa razy. Może jakieś porady macie dla niego? Mnie się przypomina tylko historia Bąbla jak skręcił kostkę, aż do opuchnięcia, a dwa dni później biegał. Ale to był raczej krwiak wewnętrzny, który należało masować, używać, żeby rozprowadzić skrzep. A takie nawracające skręcenie? Nie wiem.
Sprawa pikniku się odwleka, chyba, że zdecydujemy się na piątek popołudni/wieczór, na przykład 27.05. Najbliższa sobota i niedziela, które pasują wszystkim to 4.06

A.
PS: Jutro o 5:30 jedziemy na szosę na 2h z Głębokiego. W piątek biegamy - gdzie i kiedy?







wtorek, 17 maja 2011

17 V 11

Basen zaliczony. Czysta (rozsądna) rekreacja za jedyne 8 zł.
Pani ratowniczka mila i machajaca, ale moze to tylko chwyt marketingowy.
Dlugosci nie liczylem, pływałem sobie od ściany do ściany, raz na jakiś czas waląc koziołka.
Udzieliłem też porady "wysoki łokieć" początkującemu (!)
 
Jutro melduje sie o 6.30 na Podborzanskiej. Potwierdzic kto bedzie.
 
J

poniedziałek, 16 maja 2011

16 V 11

Dzis lekki truchcik 10 km po lesnym dukcie.
Brak oznak poweekendowego zmeczenia, niemnje jednak jutro jade na basen i nie biegam.
To takie rozsadne.
 
J

niedziela, 15 maja 2011

Fwd: [Bieganie w Szczecinie] Piknik i nasza grupa

Chociaż nie w pełni dysponowany to za piknikiem rodzinnym jestem zawsze na TAK!
Grill - chętnie, jeżeli Jarek ma taką możliwość 
OGNISKO - jak najbardziej z pieczeniem kiełbasek...

Proponuję PILCHOWO, na działce Mirka lub mojej (na polanie) - jest tam dużo miejsca do zabawy dla dzieci, miejsce na ognisko i dość dużo drewna bezpośrednio na mojej działce i w lesie w najbliższej okolicy.
Najbardziej dogodny termin to sobotnie popołudnie - mnie nie będzie w najbliższy weekend 20-22.5.2011


Oczywiście nie mam nic przeciwko poszerzaniu grupy, uważam to za bardzo dobry pomysł. Przydadzą się świerza "krew" i nowe doświadczenia. 
Zdrowa rywalizacja w większym gronie służy rozwojowi. 


Pozdrawiam Wszystkich

BBL







Początek przekazywanej wiadomości:

Od: My endurance sports life <frigo.adampiotrowski@gmail.com>
Data: 14 maja 2011 10:06:07 GMT+02:00
Temat: [Bieganie w Szczecinie] Piknik i nasza grupa

1. Na dzisiejszym rowerze pojawiła się inicjatywa pikniku rodzinnego. Jarek oferuje przywieźć grill, można też rozpalić ognisko. Pozostaje kwestia miejsca i czasu. Pewnie najlepiej jakieś sobotnie/niedzielne popołudnie (byle nie 28.05, bo mnie nie ma) i jakaś polana.
Macie pomysły?


2. Co do naszej grupy i jej rozszerzenia: jak się na to zapatrujecie? Mimo absencji, MT i BBL są również proszeni o wypowiedź. Czy jesteście za przyjmowaniem nowych członków/członkiń? Czy stosowalibyście jakieś kryteria? Może wrzucę na stronę informację o naszych wynikach biegowych, to byłby to jakiś punkt odniesienia dla potencjalnych chętnych. Ja, osobiście, znam dwóch chłopaków, chętnych do dołączenia, ale muszę skonsultować się najpierw z wami.

A.

--
Autor: My endurance sports life , blog: Bieganie w Szczecinie , 5/14/2011 10:06:00 AM

2011 05 15 - niedziela

Trasa nie wyszła nowa, choć i tak nie było nudno. Dopóki chłopaki opowiadali o wyjeździe do NRD było ciekawie, potem Wojtek zdecydował się wrócić do auta, a Mirek zamilkł i rzucił się do ucieczki. Potem Jarek i gdzieś dalej ja. Mirek przeszedł chyba samego siebie: już dawno nie było tak ciężko jak dziś, nawet na płaskim i twardym fragmencie nie dawałem rady dogonić chłopaków, cały czas biegłem jakieś 15m za nimi i nic nie mogłem na to poradzić. Po doczłapaniu do aut, pożegnaliśmy się, a Mirek i Jarek poszli jeszcze w las na 20-30 minut. Uff. Ciężko, ale cieszę się że dotarłem do aut razem z nimi.
Jutro raczej pójdę na basen; czuję w nogach kwasy.
A

sobota, 14 maja 2011

Zittau - ach co to był za wyjazd

W czasie gdy nasi koledzy poznawali nową koleżankę (na razie póki nie zobaczę na własne oczy nie do końca wieżę - w końcu już byłem z Wojtkiem, Jarkiem i Sobotą na lazurowym wybrzeżu a i inne wyczyny Bomblowo Wojtkowe cieszyły moje oczy) razem z Szampionem (vel. komando Foka) ,MT, Edkiem i Szwagrem  szukaliśmy doznań ekstremalnych (bezskutecznie) na granicy czesko/niemieckiej. Okazało się jednak że pogoda nam dopisała (20-25 stopni) , towarzystwo też, spać było gdzie a i jedzenia nie powiem też sobie nie odmawialiśy. Co prawda w swoich desperackich poszukiwaniach noclegów pierwszego dnia chcieliśmy już spać w psychiatryku - ale nas nie przyjęli. Krótkie podsumowanie - blisko, nie drogo, fantastycznie. Więcej ( o przeprawach przez rzekę, chodzeniu po drabinkach, maksymach wygłaszanych przy śniadaniu <<zawsze biorę tyle ile potrzebuję>> - chodziło o sprawiedliwy podział porcji oraz ablucjach na parkingu  możemy opowiedzieć jutro a teraz kilka ujęć. MPG

niedziela:15 maja - w poszukiwaniu nowego lasu

Mam propozycję żebyśmy jutro pobiegali dłużej ale za to po płaskim. Spotkajmy się o godzinie 7:30 w Tanowie (przy mostku na Gunicy). Przewiduje sosnowy las, mech, jagody, paprocie i w końcu nowe tereny. Pobiegniemy 60-90 min. Wojtek weź wodę żebyś nie zdychał tak jak dzisiaj bo dłużej tego nie wytrzymam. Adam - zabieram Wojtka o 7:00 spod jego bloku więc możesz podjechać to wszyscy pojedziemy jednym samochodem. Jeśłi ktoś jeszcze chce z nami jechać to Garden Haus o 7:00.  MPG

Piknik i nasza grupa

1. Na dzisiejszym rowerze pojawiła się inicjatywa pikniku rodzinnego. Jarek oferuje przywieźć grill, można też rozpalić ognisko. Pozostaje kwestia miejsca i czasu. Pewnie najlepiej jakieś sobotnie/niedzielne popołudnie (byle nie 28.05, bo mnie nie ma) i jakaś polana.
Macie pomysły?


2. Co do naszej grupy i jej rozszerzenia: jak się na to zapatrujecie? Mimo absencji, MT i BBL są również proszeni o wypowiedź. Czy jesteście za przyjmowaniem nowych członków/członkiń? Czy stosowalibyście jakieś kryteria? Może wrzucę na stronę informację o naszych wynikach biegowych, to byłby to jakiś punkt odniesienia dla potencjalnych chętnych. Ja, osobiście, znam dwóch chłopaków, chętnych do dołączenia, ale muszę skonsultować się najpierw z wami.

A.

2011 05 14 - sportowa sobota







































Dzisiejszy bieg nie dość, że udany pod względem sportowo-rekreacyjnym to i jeszcze intelektualnym.
Zapis z GPSu to dziś raczej ciekawostka, pewnie Niemcy zakłócali sygnał i wyszło TO, kosmos. W rzeczywistości ja przejechałem 58km w 2h08m, średnia 27,15km/h (Jarek więcej bo do i z Dobrej).
Po zmarznięciu na początku i rozmowach na tematy różne, rozmowa nam zeszła na tematy głębsze. Zaczęło się od książki Stephena Hawkinga, przeszliśmy też przez Richarda Dawkinsa, poruszając kwestie kultury, wiary, podejścia do życia, wychowania dzieci, zupełnie pomijając tematy sportowe. Mimo znużenia jazdę, te 10km minęło nawet-nie-wiem-kiedy. A i tak pozostał niedosyt.
Ciekawe jak tam nasi chłopacy biegający? Nie macie jeszcze siebie dość?


Jutro niedziela biegana, mężczyźni o 7:00 na Podbórzańskiej, panienki nie wiem ;)
A




Fotki też zrobiłem, czy tylko mi się wydaje, że nadają się na tapetę?




piątek, 13 maja 2011

2011 05 13 - piątek

Trochę mi wyleciało z głowy, że w piątek będę bez samochodu i nie będę mógł dojechać ani na Podbórzańską ani na Głębokie.
Poranek był ciężki, tak czy owak, ledwo wstałem, potem się jeszcze tułałem o domu, biegło mi się ciężko, serce mi jakoś się telepało w środku, dopiero druga połowa była dobra, pewnie dlatego, że z górki, hehe. Po deszczach wreszcie świeżo, jest czym oddychać, nie ma kurzu, nie ma upału, więc nie mam żadnego innego usprawiedliwienia na mój słaby bieg oprócz własnej niemocy.
Ale może jutro coś z siebie wykrzeszę, o 6:00 spotykam się z Jarkiem i jedziemy szosą na jedną pętlę do DE (2h). Ktoś dołącza? Wojtek? MT?


Adam

czynasty piątek

Cieżko, ale jakoś mi się udało wybrać dziś na 6.15 na WSM.
Czas jakby się cofnął. Kobity w szatni, ratowniczko-palaczka, fajnie plywajaca ruda dziewczyna co tez czasem biega po puszczy i zabiacy koles z Jeep'a bardzo mocno odchudzony (zeznał ze zjechal 35 kg)  - wielki szacun. No i oczywiscie mistrz kraula - kolega z brudka bez wlosow.
Do wody udalo sie wejsc kilka minut wczesniej. Zamiast poplywac kilka dlugosci wiecej, to robilem sobie przerwy po kazdej 10 i znow zaliczylem tylko 70 dlugosci. Ale bylo fajno.
Przejezdzajac potem przy Glebokim widzialem samotnie biegnaca Elize - chyba wlasnie konczyla.
Adam proponuje jutro start z Glebokiego o 6.00
 
Jarek

czwartek, 12 maja 2011

12 V 11

Po deszczu w lesie jest bardzo przyjemnie.
Czyste powietrze, mniej kurzu, tlenu jakby więcej i zieleń jeszcze bardziej soczysta.
Godzina biegu, dystans 10km.
 
J

środa, 11 maja 2011

2011 05 11 - Głęboki tłuszcz

Hehe, nic o jedzeniu, tylko o bieganiu wokół Głębokiego i spalaniu tłuszczu. Tempo bardzo spokojne, tętno też, Jarek pochłonięty rozmową z Elizą, o dziwo, cały czas na tematy dietetyczne.
Pogoda piękna, wręcz upalnie, czas pomyśleć o krótkich spodniach i rękawku.
Ja, niestety, jutro nie uczestniczę w biegach, wcześnie zaczynam i bym nie zdążył. Ale w piątek chętnie.
Co do szosy (Jarek), wolałbym sobotę, a w niedzielę bieg.
A.


wtorek, 10 maja 2011

2011 05 10 - poranny gość

No, nie do wiary, ale osoby, które piszą na ten blog bywają realne. Po zapowiedziach Szymka, Magdy i może jeszcze tam kogo, Eliza rzeczywiście pojawiła się na biegu.
Są zdjęcia, więc to nie była zbiorowa halucynacja. Radziła sobie w miarę, aż do podbiegów, ale to chyba normalne, że górki są niełatwe dla kogoś, kto nie wie czego się spodziewać.
Pobiegliśmy dwójkę, jutro należałoby powtórzyć, bo Eliza ambitnie biega codziennie! Jestem za Głębokim o 6:00.

A.



poniedziałek, 9 maja 2011

09 05 11

Polecialem sobie 10 km lesnym duktem. Dobra - Wołczkowo - kierunek Głębokie i z powrotem. 1 godzinka truchtu.
Wczoraj rano raz jeszcze bylem na WSM. Taplalem sie oczywiscie na trojce. Znow 70 dlugosci. Byl pan ratownik "nauczyciel".
Nie obylo sie bez dobrych rad (niestety albo stety trafnych).
Planuje bieganie do piatku. O weekendzie jeszcze nie mysle.
Moze wylecimy jutro o 6.00 z Glebokiego w krzaczory?
Kto chetny?
 
J 

niedziela, 8 maja 2011

2011.05.08 dzien zwyciestwa, albo seta

Szybki post, trasa tu, przemyślenia później.

Adam

piątek, 6 maja 2011

2011 05 06 - Dzik i ja

Cos mnie dzis podkusilo zeby kopnac sie na Glebokie dla odmiany.
W koncu zabralem rekawiczki, bo ostatnio paluchy mi marzly. Niestety znalazlem takie bez palcow wiec efekt byl polowiczny.
Na pierwszym okrazeniu spotkalem dzika swinke delektujaca sie resztkami po wczorajszej imprezce.
No i musilem spylac gdzie pieprz rosnie. Malo tego ze bydle nie mialo zamiaru ustapic to jeszcze ruszylo ostro w moja strone.
Widac mialo juz kontakt z czlowiekem i doskonale wiedzialo jak sobie radzic.
Zaliczylem dwa kolka, na drugim swini juz nie spotkalem. Rekordu raczej nie pobilem :)
 
Jutro chyba w koncu wybiore sie na basen i to wczesnie rano. Ostatnio jakos nie moge sie zebrac na plywanie, o rowerze juz nie wspomne. Troche mnie meczy ze kiedys mi sie chcialo, a teraz nie. Jak to bylo? "Żeby nam sie chciało tak, jak nam się nie chce".
Rower w niedziele raczej odpada, nie bede mial czasu. Chyba wiec pobiegne. Może z Elizą ;-D?
Daj znać Eliza, to wypiore ciuchy po całym tygodniu ...
 
J
 
 

2011 05 06 - Mirek i ja

Dziś taki nieszczególny bieg. To znaczy, pogoda była super, zmęczony raczej nie byłem, ale czasowo nastawiałem się na krótko. Mirek też jakoś stracił parę po wczorajszym krzaczeniu, a i pewnie chciał się trochę oszczędzić przed jutrzejszym rowerem. Wojtek to się oszczędził całkiem.
Trasa taka.
Jutro mam znów mało czasu, więc pobiegam koło siebie, ale w niedzielę rano to bym chętnie ruszył na Ahlbeck. Jarek, co ty na to? Wcześnie.
A.

czwartek, 5 maja 2011

2011 05 05 - dalej zimno

Aż niektórzy* przeklinali tę temperaturę. Las dalej tak samo zaliściony, co także niektórym* nie pasowało. Oczywiście niektórzy* mieli też problemy z tętnem, pewnie jeszcze większe przez wyczerpaną baterię w GPSie.
Trasa wyszła w ósemkę, ale niektórzy* nie ukończyli jej w takim kształcie.
Ogólnie myślę, że to niesprawiedliwe, że jedna stroma górka musi być mojego imienia,podczas gdy cały las mógłby być dedykowany jednej osobie*.

Jutro o 6:30 Mirek znów mnie będzie ciągał po krzakach, chyba, że Jarek dołączy, bo Wojtek będzie pewnie pauzował.




A.



*Wojtek, nie obrazisz się, co?