Pierwszy prawdziwie wiosenny weekend na rowerach, w dużej paczce.
Pierwotnie miała być kameralna, popołudniowa przejażdżka szosowa dla Sakisa i Adama, może i by nawet Wojtek zdążył wstać, ale w sobotę Mirek podzwonił i zmienił nam plany na poranne MTB.
Oczywiście nie mogło być tak, żeby byli wszyscy (Wojtkowi ta zmiana planów się najwidoczniej niezbyt spodobała) ale cieszmy się tym co było: po długim niewidzeniu wrócił Robert! Oby częściej!
Było wszystko: i płasko i górki, i sucho i mokro, i ciepło i zimno, i asfalt i szutry, i awarie i zgubione bidony, i jedzenie i picie, mejoza i mitoza, mocznia i owodnia. Wszystko.
Zdjęcia z akcji poniżej. Mapka jest
TU.