Tyle osób na to czekało (hłe hłe), więc chyba trzeba coś tu rzucić na internety.
Tym bardziej, że więcej jest osób żywotnie zainteresowanych tym, co się działo ostatnio niż samych uczestników.
Jak tu zacząć?
Impulsem do aktualizacji bloga było pępkowe u Jarka i fałszywe pochwały zawartości bloga (już ja się znam) - chcecie, to macie.
Impulsem do wycieczki był Przemek - o:
|
Koń i Przemek (na dole) |
Przemek przypomniał sobie jak to dwa lata temu jeździł na rowerze z Kamilem i ze mną w Opawskich i zapytał, czy robimy coś w tym roku. Okazało się, że jeszcze nie było planów, ale szybko się utworzyły. W błyskawicznym tempie grupka rozrosła się z 2 do 6 osób (Mirek, Wojtek, Sakis, Kamil, Przemek i ja), trochę później jeszcze dowiedział się Robert, wieści dotarły nawet do Radomia, no i już-już mieliśmy się pakować, jak jednemu ojciec się rozchorował (mam nadzieję, że już jest lepiej, Sakis?), drugiemu się przypomniał audyt, trzeciemu nie pasowała prognoza pogody, czwartemu sraczka grypa żołądkowa w domu...
Koniec końców, pojechało nas trzech - WP, PW i AP - czyli z dużej chmury - mysz. Nieobecni niech jednak żałują!
Zaczęliśmy w czwartek, skończyliśmy w niedzielę. Plany, zbyt ambitne, góry zweryfikowały już pierwszego dnia - zamiast z Barda dotrzeć do Rzeczki przez Wielką Sowę, daliśmy radę tylko do Srebrnej Góry. Na Sowę (tfu - niektórzy już nie chcieli słuchać o sowie) dotarliśmy w piątek po południu. Potem w sobotę wracaliśmy do Barda i w niedzielę, bardzo a propos, droga krzyżowa (no może nie do końca wypadało w niedzielę, ale lepiej w niedzielę niż wcale?).
Mapki są tu:
1. Czwartek:
Bardo - Srebrna Góra (w tym czerwona trasa single tracka - "Romet Red Line" - kupujcie Romety!)
Z pogodą trafiliśmy w 10, ani kropli deszczu, i chłodno i ciepło - indian summer (albo "polska złota jesień" ale indian summer lepiej wygląda).
Z atrakcji - zwiedziliśmy pruską twierdzę Silberberg (zwaną też "Srebrną Górą, ale po niemiecku też lepiej to wygląda), wdrapaliśmy się na wieżę na Wielkie Sowie (tu poproszę o jakąś obcobrzmiącą nazwę) no i wszystkie knajpy w Bardzie otwarte w Saturday Night - czyli jedną - Pod Złotym Gryfem. Czemu gryfem?
Dla najbardziej cierpliwych - galeria zdjęć rekompensująca trudy czytania:
KLIK!
A poniżej - poproszę o LAWINĘ komentarzy! ;)