Impreza u Wojtka - jak się patrzy! Jak zwykle stół się uginał od jadła i picia, na szczęście dobrego, nawet zostało na poprawiny nazajutrz. Co tu dużo pisać, zdjęcia mówią wszystko, brak tylko wyników ważenia, ale kto by tam pamiętał o jakichś cyferkach!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No, rjebjata, trochę mnie rozczarowujecie, żadnego komentarza?
OdpowiedzUsuńРебята! :)))
OdpowiedzUsuńFajnie było... szkoda że się skończyło :(
No to się wypowiem. Ogromnie się ciesze że przez zrządzenie losu Wojtek odkrył w sobie miłość do gotowania a zwłaszcza do włoskiej kuchni. Wielu przyzna że pizza była bardzo smaczna. Pot na czole który wystąpił był wynikiem wysiłku raczej a nie strachu. 100% zaangażowania.
OdpowiedzUsuńSzczególne podziękowania do naszego kwatermistrza Adama. Zakupy zrobił w ilości idealnej - nie za mało nie za dużo. Tylko tonik nam się skończył :-)
Adam, Alina - ciasto w sobotę smakowało tak samo dobrze jak w piątek.
Było fajnie a moje największe wspomnienie to słowo
"MISZELĘ" które pokochałem od pierwszego usłyszenia. Pozdrawiam, MPG
Mnie się tez podobało, szczególnie zdjęcia te bieżące i wcześniejsze też, robota w kuchni mniej ale prawdą jest, że ciasto dobrze wyrobiłem i bez wielkiego ryzyka będę od czasu do czasu, przy różnych okazjach, je gniótł.
OdpowiedzUsuńWszystkiego było w sam raz, ciasta bardzo dobre, zaopatrzeniowiec bez zarzutu:)
ps. Adam, to o której dziś ten bieg, 19.00, 20.00 ..., podburzańska? wczoraj było ok ale na Andersena o tej porze czołówka konieczna