sobota, 24 grudnia 2016

2016.12.24 - Podziękowania i życzenia

Dziękuję Wam wszystkim za ten rok. Za spotkania, imprezy, wycieczki, zwykłe przejażdżki, wyprawy.
Życzę Wam zdrowia i czasu na robienie tego, co lubicie. Mam nadzieję, że 2017 przyniesie nam wiele okazji na spotkanie się i posportowanie.
Wesołych świąt!
AP.

niedziela, 4 grudnia 2016

2016.12.04 - Barbórka MTB

Barbórka na lekkim mrozie, ale górki były więc zmarznąć trudno.
Jeżdżących: 4. Mieliśmy gdzieś spotkać się ze Zbychem ale się jako rozeszło.
Gadania mało, jazdy sporo. Zdjęć też. Mapka tu.











poniedziałek, 28 listopada 2016

2016.11.27 - MTB po tańcach

Ponieważ jest to blog biegowy, to nawet już pisanie o rowerach jest trochę naciąganiem formuły, więc o imprezie andrzejkowej może tylko napiszę, że się udała: tańczyli wszyscy, ponoć zostały jeszcze materiały u Wojtka na poprawiny.

Jakieś zdjęcia też się znajdą:
















Co do wycieczki rowerowej, prawie popołudniowa godzina 11 okazała się wyzwaniem dla Sakisa - nie pojawił się punktualnie, ale jednak uratował swój honor i dołączył do wycieczki z opóźnieniem.
Od samego początku jechali: Zbycho, Mirek, ja i Wojtek - ale nie Pieniawski - życie stawia nam różne zadania - teraz musimy wymyślić jakieś przezwisko dla nowego Wojtka.
Wszyscy się cieszyliśmy, że ktoś (Alina?)go zdążył wprowadzić w błąd jeszcze przed pierwszą wycieczką i doradził szutrowe opony. Aż miło żal było patrzeć jak nie daje rady podjechać po błocie. Niestety jak się wypłaszczyło, Wojtek nie odstawał, więc można śmiało przyjąć go do grupy - da radę.
Mapka jest TU, zdjęcia zaledwie dwa, bo nie chciało mi się zdejmować rękawiczek do robienia zdjęć. Ale uwierzcie na słowo - jesień w lesie jest piękna.
















Prawdopodobnie powtórka w przyszły weekend (ja w sobotę nie mogę). Mam nadzieję, że Wojtek P. już się ze wszystkim ogarnie. No i że Jarek wreszcie się skusi na 2h kręcenia po lesie.

poniedziałek, 14 listopada 2016

2016.11.13 - zmarznięte liście pod kołami

Kolejna niedziela - kolejna wycieczka.
Tym razem zestaw lekko poszerzony - Mirek, Zbycho, Sakis i Adam. Wojtek niestety oddzielnie - na jakichś wakacyjnych wojażach.

Pogoda raczej wymagająca - za ciepło w czasie jazdy, za zimno na postoju. Jeszcze nie zaczęła się zima, a ja już tęsknię do wiosny.
Tak czy siak, troszkę pokręciliśmy, u mnie 23 km, ale Sakis miał dalej i wyszło mu o 9 km więcej. No ale ja się odłączyłem wcześniej. Mimo jesieni, forma u chłopaków mocna.

Ja na przyszłą niedzielę się nie piszę bo mam wyjazd małżeńsko-rozrywkowy, ale reszta powinna jak najbardziej. Mam nadzieję, że zmokniecie i zmarzniecie. I nie bierzcie aby żadnej kasy, żeby nie można było nawet kupić czegoś ciepłego ;)




poniedziałek, 7 listopada 2016

Niedzielne MTB

Mimo opadów w sobotę, niedzielna pogoda wyklarowała się i udało nam się z tego skorzystać.
Trzech dzielnych - MM, WP i AP - pojeździło 2,5 h. Trochę chłodno, ale gorszy był brak rozjeżdżenia.
Plan jest by w przyszły weekend i kolejne też pojeździć. Podobno niektórzy jeżdżą indywidualnie, mimo, że można w grupie?














poniedziałek, 3 października 2016

Blast from the past - 2009!

Bardzo lubię usługi Google. Jedną z nich jest Google Zdjęcia/Photos. W rocznicę utworzenia jakiegoś albumu, GZ proponuje wspomnienie. Dzisiaj wypada rocznica biegu w Gryfinie.
Pisałem o tym tu i tu.
Jak wam się podobają takie wspomnienia.

niedziela, 25 września 2016

Uwaga! Reaktywacja (?) - MTB w Górach Sowich

Tyle osób na to czekało (hłe hłe), więc chyba trzeba coś tu rzucić na internety.
Tym bardziej, że więcej jest osób żywotnie zainteresowanych tym, co się działo ostatnio niż samych uczestników.
Jak tu zacząć?
Impulsem do aktualizacji bloga było pępkowe u Jarka i fałszywe pochwały zawartości bloga (już ja się znam) - chcecie, to macie.
Impulsem do wycieczki był Przemek - o:
Koń i Przemek (na dole)

Przemek przypomniał sobie jak to dwa lata temu jeździł na rowerze z Kamilem i ze mną w Opawskich i zapytał, czy robimy coś w tym roku. Okazało się, że jeszcze nie było planów, ale szybko się utworzyły. W błyskawicznym tempie grupka rozrosła się z 2 do 6 osób (Mirek, Wojtek, Sakis, Kamil, Przemek i ja), trochę później jeszcze dowiedział się Robert, wieści dotarły nawet do Radomia, no i już-już mieliśmy się pakować, jak jednemu ojciec się rozchorował (mam nadzieję, że już jest lepiej, Sakis?), drugiemu się przypomniał audyt, trzeciemu nie pasowała prognoza pogody, czwartemu sraczka grypa żołądkowa w domu...
Koniec końców, pojechało nas trzech - WP, PW i AP - czyli z dużej chmury - mysz. Nieobecni niech jednak żałują!


Zaczęliśmy w czwartek, skończyliśmy w niedzielę. Plany, zbyt ambitne, góry zweryfikowały już pierwszego dnia - zamiast z Barda dotrzeć do Rzeczki przez Wielką Sowę, daliśmy radę tylko do Srebrnej Góry. Na Sowę (tfu - niektórzy już nie chcieli słuchać o sowie) dotarliśmy w piątek po południu. Potem w sobotę wracaliśmy do Barda i w niedzielę, bardzo a propos, droga krzyżowa (no może nie do końca wypadało w niedzielę, ale lepiej w niedzielę niż wcale?).

Mapki są tu:
1. Czwartek: Bardo - Srebrna Góra (w tym czerwona trasa single tracka - "Romet Red Line" - kupujcie Romety!)
3. Sobota: Rzeczka - Bardo
4. Niedziela: Bardo - Bardo.

Z pogodą trafiliśmy w 10, ani kropli deszczu, i chłodno i ciepło - indian summer (albo "polska złota jesień" ale indian summer lepiej wygląda).
Z atrakcji - zwiedziliśmy pruską twierdzę Silberberg (zwaną też "Srebrną Górą, ale po niemiecku też lepiej to wygląda), wdrapaliśmy się na wieżę na Wielkie Sowie (tu poproszę o jakąś obcobrzmiącą nazwę) no i wszystkie knajpy w Bardzie otwarte w Saturday Night - czyli jedną - Pod Złotym Gryfem. Czemu gryfem?

Dla najbardziej cierpliwych - galeria zdjęć rekompensująca trudy czytania: KLIK!

A poniżej - poproszę o LAWINĘ komentarzy! ;)