piątek, 29 października 2010

POPIJAWA U MPG

W ten weekend na wyrazna prosbe Mirka skujemy sie u Majonezow w domu. Impreze organizuje ja w trybie roboczym na wniosek gospodarza. Ze wzgledu na tryb nie ma zadnych przygotowan, zrzutek itd.
W sobote rano MPG poda godzine i ustalimy szczegoly. Poprostu kazdy przyniesie cos do picia i cos na zakaske.
 
J
 

2010 10 29 - seta

Dziś na basenie zaskoczyły mnie dwie rzeczy: Jarka nie ma, Robert jest. Fajnie, że są zmiany. Robert prawie się utopił po długiej przerwie w pływaniu ale zestawy 4x z fikołkami wychodziły mu dobrze. Kanada była. Pływała swoje tam gdzieś z przodu cały czas. Grr.
Jarek, ty chyba wiesz dokładnie na co mnie stać w wodzie i specjalnie napisałeś nie 100 ale 105 długości, tak, żebym nie dał  rady tego przepłynąć. Bo setka pękła dziś!
Zaczęliśmy 6:05, więc czasu sporo: trochę oszustwo, nie? Pływałem po 10 długości, żadnych kozackich nawrotów, po których bym tylko się zdyszał. W połowie całości trochę osłabłem, ale dotrwałem do końca. Gwizdek złapał mnie 10m przed ostatnią ścianą. Wyszedłem i nogi aż mi dygotały :) Ale chyba bardziej szczęśliwy niż po maratonie.
Następny basen chyba dopiero za tydzień, w weekend mnie nie ma.
A.

czwartek, 28 października 2010

28 X 2010

Deszcz wybił mi rowerek z głowy, biegać też się mi się nie chiało w taką pogodę. Triathlon ma jednak swoje zalety - wybrałem basen.
Postanowiłem znów zaatakowac 80 długości, dzieląc je na 16-tki. Od samego początku ostro wziąłem się do roboty i poszło bez kłopotu. "Wyciągnąlem się" z niecki jeszcze przed gwizdkiem ratownika. Ostatnią długość triumfalnie przedryfowałem na biegu jałowym. I tak sobie pomyślałem (paradox), że nie będę pływał szybciej, pływając tak wolno jak do tej pory.
Technika ma oczywiście ogromne znaczenie, ale nie ma co sie dziwić, ze źle leżę na wodzie lub nogi mi toną, jeśli nie napieram do przodu. Kanada miała rację - wszystko jest w łapach.
Od tej pory dość tego opieprzania się w wodzie.
Adam potraktuj to jako wyzwanie, skoro ja już robie 80, to Tobie powinno udać się machnąć 105.
 
Poszperałem wczoraj po forach biegowych w temacie bóli piszczeli. Kontuzja okazuje się dość powszechna, główna przyczyna to brak rozgrzewki mięśni odpowiedzialnych za ruch stopy, głównie prostowników. Zaczynamy biegać rano po kilku zaledwie krokach bez żadnej rogrzewki. Udało mi sie wyżebrać w aptece diclofenac bez recepty - działa rewelacyjnie. Rozgrzewkę tez będę malutką robił.
 
Jutro więc już nie pływam, biegnę lube pedaluję.
Zostaje ktoś na weekend?
 
J

środa, 27 października 2010

27 X 2010 - URZĄD

Dziś dla odmiany pobiegłem z Głębokiego do UM i z powrotem.
Trasa ta "po ciemku" okazała się strzałem w dychę.
Tylko na małym odcinku (Wirga - Arkonka) konieczna jest czołówka.
Reszta trasy jest kapitalnie oświetlona, trochę ciemno jest jeszcze w okolicach Różanki.
Droga (znacie ją przecież) jest dość ciekawa, raczej płaska z łagodnymi podbiegami, trochę po twardym, trochę po miękkim, ale co najważniejsze jest równa.
To niezmiernie istotne, kiedy chce się kontrolować kontakt stopy z podłożem (kontuzja).
Ludzi oczywiście zero. Po drodze wiele ciekawie oświetlonych obiektów, w nieznanym dotąd oglądzie, od razu pomyślałem o Adamie i jego aparacie.
Na Jasnych Błoniach stoi nawet przenośny kibelek, może jest to jakaś zachęta dla BBL'a by wróćić do biegania, choć pewnie wolałby i tak nawozić krzaki, o ile wogóle dobiegłby bez przerwy technicznej aż tak daleko.
 
Zeszło mi dziś 78 minut. Długo.
Trasa, z racji oświetlenia, nadaje się pod MTB. Jutro mam zamiar spróbować.
Pojade z domu do UM i z powrotem, szacuję to na jakieś 25km, czyli około 1h 15min jazdy. Start o 5.30 (jesli ktoś zechciałby sie stawić - hehe).
Jeśli będzie git, to raz w tygodniu (chyba w środę) będę powtarzał.
 
J

wtorek, 26 października 2010

26 X 10 GŁĘBOKIE x 2

Bieganie to jest to. Nic się z nim nie równa.
Rower i pływanie, jako urozmaicenie, tylko to podkreślają.
Obiegłem sobie wolniuteńko jeziorko 2x "wsłuchując się" w bolącą nogę.
Szukałem najlepszego rytmu, przy którym ból był najmniej dokuczliwy.
Cicho, pusto, ciemno - wspaniale.
 
Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam jutro na Głębokie, startuje o 6.00 z parkingu przy jeziorze.
 
J
 

poniedziałek, 25 października 2010

25 10 10

Wojtek, Wojtek ... upasiony ledwo sie juz mieścisz w nowym grzechotniku.
Dzisiejszy basen relaxacyjny. Pusto jak mało kiedy. Nie BBL, Adam i ja.
Jutro lece Glebokie x 2 z parkingu przy jeziorze o 5.45.
 
J

niedziela, 24 października 2010

2010 10 24 - niedziela

No i przyszedł koniec drugiego tygodnia po maratonie. U Jarka jeszcze pozostaje ból nogi, u mnie kondycja spadła, pojawiły się dodatkowo zakwasy od czwartkowego zwiedzania Berlina.
Mimo wszystko Jarek rzucił z entuzjazmem hasło "wąwozy," ale okazało się, że to niezamierzony blef. Noga zweryfikowała plany. Pobiegliśmy więc dwójkę, chyba od tyłu, 8,9km w 52:30, raczej spacerowo, z robieniem zdjęć i napawaniem się jesiennymi kolorami. Naprawdę jest pięknie w lesie.
Zdjęcia trochę wyprane z kolorów, na rzecz braku zamazań.
A jak tam nasi rowerzyści?
A.
Jarek mówi, że jutro basen. Więc nastawiajcie już budziki. Ludziki.




sobota, 23 października 2010

23 X 2010 WRESZCIE B I E G

7.00 Mpg, Sobota i ja w swojej skromnej osobie. Pobieglismy II. Byl to moj pierwszy bieg po maratonie. Rozwiały się wszystkie niepokoje i obawy. Oczywiście czuć gdzieś w środku jeszcze zmęczenie, a noga boli. Chociaż teraz po rozruchu ma się znaczenie lepiej niz przed (tak samo bylo po szosie). Oznacza to tyle, ze od po weekendzie wraca wszystko do normy. Zaczne biegac wt, sr, czw, po pare kilometrow stopniowo zwiększając dystans do okolo 1,5h biegu.
 
Sobota zniosl bieg bardzo dzielnie. Raz tylko nas zatrzymał wyjac z bólu. Na koniec musiałem wsadzic go do samochodu. My wsiedlismy o własnych siłach.
 
Jutro biegne z Adamem o 8.00. MPG i W pedaluja na MTB.
 
Plan:
 
pn - basen 6.15 WSM
wt, sr, czw, - bieg 5.45 GŁEBOKIE X 2 z pętli -  moze by ktoś dołaczyl ?
pt - basen 6.15 WSM
weekend do ustalenia
 
J

piątek, 22 października 2010

22 X 10

Oto sposób jak można sobie obrzydzić basen. Wystarczy pozbawić się możliwości biegania i śmigać na pływalnie każdego dnia. Po 2 tygodniach nachlorowania i widzenia przez mgłę, zaczyna mieć się dość.
 
Jutro krzaczę o 8.00, bez względu na ewentualne dolegliwośći. Czy ktoś będzie?
 
J

czwartek, 21 października 2010

21 X 10

Dzis znow to samo i jutro tez. (basen)
Od poniedzialku bez wzgledu na bole wracam do biegania.
A gdzie chetni na krzaki w sobote o 8.00?
 
J

środa, 20 października 2010

20 X 10

4 x 16 i 10/16 (1850m). Vmax=constans - niestety.
Wojtek z powodu kolana nieobecny.
Jutro znow woda.
 
Bieganie najwczesniej w sobote.
Ledwo moge juz wytrzymac.
Proponuje 8.00 Podbórzańska, krzaki.
 
J

wtorek, 19 października 2010

19 X 10

Woda troche wystygła. Pływałem sobie 16-tkami po 400m z minutowymi przerwami. Chcialem zrobic 5 x 16. Do gwizdka udało mi sie tylko 4 x 16 i 10/16. 
Moze w czwartek probnie sie przebiegne. Jutro plywam. Idzie ktos?

poniedziałek, 18 października 2010

2010 10 18 - woda i krew

Na wypadek, gdyby wam umknęło.

18 10 10 BASEN

"Ktoś" chyba wiedział, że wczoraj zmarzliśmy i woda dziś była bardzo ciepła.
Takiej jeszcze nigdy nie było. Cieplejsza niż w Gryfinie. Ponoc od tej pory na weekendy taka będzie, a co za tym idzie w pon jeszcze tez. No i mam nadzieje ze jutro tez bedzie jeszcze ciepelko. Pływalismy sobie z Adamem. Nie chcialo mi sie cwiczyc. Adas dzielnie cwiczyl, machal raz nogami, raz jedna, reka raz druga. Chlopak plywa bardzo ladnie i prawie wcale nie chlapie. A ja chyba odpuszcze na jakis czas nawroty. Najpierw naucze sie plywac.
 
Adam dawaj linka do totala, moze zapiszemy sie z Wojtkiem na kurs.
 
J.

niedziela, 17 października 2010

Maraton na browarku

Masakra, ten sam czas, co mój!
http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105613,8504530,Przebiegl_maraton_w_klapkach_i_z_piwem.html

Przebiec maraton w ''crocsach'' (które ośmielę się nazwać klapkami), a zamiast wody i napojów izotonicznych popijać piwo? Można! Przykładem jest Piotr Karolczak. Pokonanie trasy 11. Poznań Maratonu zajęło mu ok. cztery i pół godziny.

Jego nazwiska próżno szukać na liście wyników poznańskiego biegu. Może dlatego, że do klapków ciężko przymocować czip mierzący czas, a może po prostu dlatego, że był niezarejestrowanym maratończykiem. Wiem jednak, że biegł, bo widziałem go na trasie, a później rozmawiałem z nim na mecie. Zwróciłem na niego uwagę w okolicach 16. kilometra - wszystko przez niecodzienny ubiór. Profesjonalna była tylko koszulka, reszta już nie - na głowie wełniana czapka, spodenki w hawajskie wzorki i te klapki* w kwiatki. Na dodatek biegł z piwem w ręku. Jak się okazało na mecie, gdzie złapaliśmy go z kamerą - ''browarków'' było zresztą więcej.
Na zmęczonego ''chmielowymi wspomagaczami'', biegiem w nietypowym obuwiu, a przede wszystkim  trudami ponad 42 kilometrowej trasy nie wyglądał. Szybko dowiedziałem się dlaczego. Piotr biega nie od dziś i nie zawsze tak jak w Poznaniu. Wystarczy dodać, że pod koniec września wbiegł na Elbrus podczas wyścigu Elbrus Race 2010. Był drugim Polakiem na mecie znajdującej się na szczycie najwyższej góry Kaukazu. Trasę ''extreme'' o długości ok. 12 kilometrów i różnicy wzniesień 3242 metrów pokonał w 4:45.45. Wtedy nie biegł w klapkach, ale w butach do skoku wzwyż (kolce na całej podeszwie) i wspomagał się rakami. A jeśli chodzi o maratony, to także w nich zdarza mu się startować ''na poważnie''. Rok temu z czasem 2:54:31 był w Poznaniu 81. w kategorii open. Po tegorocznym występie na luzie, za rok nie będzie ani klapków, ani piw. Ma być czas w okolicach dwóch i pół godziny.
Jak widać i słychać Piotr nie jest amatorem. Maratony nie stanowią dla niego problemu. Dlatego przestrzegam - to nie był film edukacyjny. Nie próbujcie tego robić w domu, a raczej na trasie maratonu.
*wiem, wiem - niektórzy biegają boso, ale w klapkach?????

2010 10 17 - zimna niedziela

Dziś o 6:30, w czarną noc, ruszyliśmy z Jarkiem na starą, niemiecką pętelkę 55km. Jarek jeszcze wcześniej, właściwie, bo przyjechał na Głębokie rowerem. Ciemno jak... no wiecie, ale po półgodzinie już mogliśmy wyłączyć czołówki. Ale zimno było od początku i tak zostało do końca. Dwa razy się zatrzymywaliśmy, żeby rozgrzać zmarznięte stopy. Jakie są patenty na utrzymanie ciepłych stóp w SPD? Generalnie przyjemna jazda, mogłoby być troch ę cieplej, mnie brak było porządnych rękawiczek, ale muszę po prostu je nabyć. Jakby było sucho to też by było super, można by było jechać na kole bez jedzenia piasku i wody z drogi.


A.



PS. Jutro 6:15 basen, trzeba poćwiczyć.

czwartek, 14 października 2010

D E N

Pływałem dziś sam. Wojtek się odgrażał, że będzie. Oczywiście nie było go.
Nie robiłem żadnych ćwiczeń, próbowałem poszukać dobrego ułożenia na wodzie.
Noga dochodzi do siebie, ale nie wiem kiedy bedzie chciala pobiec.
Dzis D.E.N. Adam i Kaśka pewnie dostaną kwiaty i talony na zakupy w Lidlu - takim to dobrze.
 
J

środa, 13 października 2010

13 10 2010 - podryw na basenie

Basen rządzi. Na obolałe mięśnie to jak balsam.
Dziś popływaliśmy, bez ćwiczeń, z flegmą, pełen relaks. Nawet laski to zobaczyły, bo jedna nawet poprosiła Jarka o zapięcie stanika, czy tam okularków, że niby jej się rozpięło. Jarek stanął na wysokości zadania, a Wojtek akurat był na drugiej stronie basenu. Co za pech.

Jutro Jarek pewnie też idzie na basen, ja będę w piątek.
A.

wtorek, 12 października 2010

12 X 10

Pojechalem dzis na basen. Nasz tor (3) zajal rudy babochlop. Wolny pozostal skrajny tor pod oknami. Dlugo sie nim jednak nie nacieszylem. Powskakiwalo mi tam kilka osob, w tym znowu baby, wsrod ktorych poczulem sie zawodowcem. Woda zbawczo dziala na obolale miesnie. Jutro znow jade i tak chyba bedzie jeszcze przez kilka dni. Bedzie ktos moze? 
 
J

poniedziałek, 11 października 2010

XI Poznań maraton - wrażenia po biegu II

No to jeszcze ja napiszę.
Do tej pory maraton był dla mnie czymś mitycznym, prawie nieosiągalnym, ale w niedzielę udało się mi zbliżyć do tej legendy. Nie przebiegłem całości, oczywiście, stawałem i to częściej nż bym mógł.

Cały tydzień lenistwa biegowego miał chyba wpływ na zachowanie moich nóg na maratonie. Pobiegłem tylko raz, w piątek, lekkie 5km, chyba za lekko. W niedzielę piękna pogoda, dobre samopoczucie, wyspany, najedzony stanąłem na starcie. Oczywiście byłem zdecydowany dobiec. Myślałem, że 4h są w moim zasięgu, a co da się urwać to będzie bonus. Wyszło inaczej.
Ustawiłem się w okolicach pacemakerów na 3:45 - żeby mniej mieć do przebiegnięcia. Nie goniłem ich, raczej biegłem w okolicach PM na 4:00 ale i tak mi odjechali, jeszcze przed połową. Ale co tam, myślę sobie, lepiej za wolno pobiec, niż się zajechać. Ale na 30-tce dobiegła mnie grupka 4:15 i nic nie mogłem z tym zrobić, też uciekli. Generalnie, cała pierwsza połowa to przyjemność. Jedzenie, picie na postojach, też polecam metodę spacerku co 5km na spokojne zjedzenie i to też nie można za szybko. Przy 22km zacząłem czuć zmęczenie, lekki ból w mięśniach, no ale to każdy ma. Niestety, kilka km potem zaczęły mnie łapać kurcze, które okazały się największym hamulcem w biegu. Po 35 km byłem w stanie przebiec 1, może 1,5 km i musiałem zatrzymywać się żeby się ponaciągać: całe uda, z wierzchu i od spodu pokurczone, łydki, nawet w stopach miałem kurcze. Ale jak ruszałem do biegu, to biegłem szybciej niż inni.
Na prostej przed metą się napiąłem, ale oczywiście biegłem jak pokurcz.
Dziś bóle mniejsze niż się obawiałem, ramiona od machania, całe uda, ścięgna kolanowe, lekko stopy, ale chodzę normalnie. A, w kroku jestem obtarty niemiłosiernie. Mimo wszystko podziwiam Jarka, który rok temu, w poniedziałek po maratonie biegł ze mną jedynkę. Szacun!
Podsumowując: nie da się opisać, przybliżyć gamy dolegliwości w drugiej połowie maratonu: tego trzeba doświadczyć. Euforia na mecie nie jest znów taka przemożna, ale dziś już czuję się bardzo zadowolony, że dałem radę. Jako-tako, ale dałem radę.
Na razie chętnie bym popływał. W środę.
A.
PS. Oczywiście mapka jest, leciutko urwana, choć i tak znacznie więcej niż 42km.

niedziela, 10 października 2010

XI Poznań maraton - wrażenia po biegu

Właśnie zjechaliśmy do domu.
Jestem obolały i poobcierany. Nadmiar ambicji zmusił mnie do biegu. Od czwartku wydawało mi sie, że miej mnie boli. Łyknąłem sobie przed biegiem 800mg ibupromu i zupełnie "zdrowy" ustawiłem się na starcie obok peacemaker'ów 3.00 (!). 
Start. Szło całkiem dobrze do około 4-5km. Wtedy okazało się, że tempo które dla mnie było już maksymalne, należy podkręcić, by nadrobić stracony czas na przebijanie się przez peleton. Nie było szans się utrzymać. Co 5km ustawiono punkty żywieniowe. Pomny doświadczeń z zeszłego roku (efekt ściany) żarłem cukier w kostkach niczym koń i popijałem obficie powerradem. Nie chcąc się udusić, ale także mając na uwadze chwilkę wytchnienia, przechodziłem wtedy do marszu. Polecam wszystkim tę metodę. Można spokojnie wszystko zjeść, wypić i złapać oddech na następną piątkę. Pomimo lekkiego odpuszczenia tempa, co tym razem zrobiłem rozsądnie zawczasu zanim dopadł mnie kryzys, zapowiadał się dobry wynik. Niestety moja radość okazała się przedwczesna. Ból powrócił, a w zasadzie zaczął pojawiać się co jakiś czas, co 2-3 km, na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt kroków. Wyczyniałem wówczas różne rzeczy, lekko zwalniałem, inaczej ustawiałem stopę, aż do chwili gdy przechodziło. Przy każdej takiej okazji zastanawiałem się kiedy wydarzy się coś takiego w tej nodze, że nastąpi koniec biegu. Zapasu czasu miałem tyle, że jeszcze na 10km, byłem szybszy o 4 minuty niż rok temu. Potem z każdym kilometrem było już tylko gorzej. Ostatecznie na mecie miałem czas gorszy o 2 min i 23 sekundy, pomimo o wiele lepszych warunków atmosferycznych.
 
Podsumowanie:
Nie dopadł mnie efekt ściany, chociaż na końcówce nie byłem już w stanie nic więcej z siebie wykrzesać.
Małe przerwy na punktach żywieniowych zdecydowanie wpływają na lepsze samopoczucie w biegu, szczególnie na końcówce - wydaje mi się że ogólnie bieg zniosłem lepiej niż rok temu, chociaż potem po biegu przez 2 - 3 godziny nie czułem się dobrze.
Nie ma sensu się oszukiwać i stawać do biegu z kontuzją lub bólami zmęczeniowymi. Teraz to dopiero mnie boli. Nie mogę chodzić.
Na razie nie myślę o maratonach ani innych ironmanach. Jestem nasycony do tego stopnia, że przez najbliższy czas (zobaczymy jaki, ale przynajmniej aż bóle miną) mam zamiar tylko pływać.
Na liście z wynikami widziałem, że Adam ukończył bieg. Moje gratulacje bracie! Nie jestem już jedynakiem. Ciekawe jakie masz wrażenia?
 
Jarek 
 

piątek, 8 października 2010

HALLO WeeN

W imieniu Adama P jako gospodarza, Mirosława M, jako organizatora, ja jako wspólporganizator ogłaszam konkurs na imprezę halloweenową :)

Wszelkie pomysły, w tym dogodne daty, role, przebrania .... itp proszę zgłaszać, najlepiej na tym forum. Po powrocie głównego organizatora zostaną ustalone szczegóły.

 

Z racji uczestnictwa naszych biegaczy w maratonie w XI maratonie poznańskim, życzę im połamania nóg!

 

 

 

 


środa, 6 października 2010

wtorek, 5 października 2010

51010

Filmy z basenu mozna ogladac i analizowac bez konca. Bledy irytuja, a poprawne elementy ciesza. Dawaj Adam reszte.
 
Dzis polecialem z domu "drzewko" door-to-door. Noga boli. Nie wiem czy pobiegne w niedziele, bez ściemy. 
J

poniedziałek, 4 października 2010

2010 10 04 - fotki




Filmy z basenu



2010 10 04 - filmy

Dziś mało pływania z racji zabawy aparatem podwodnym. Jeśli ktoś chce, to go również mogę uwiecznić. Na pierwszy rzut poszedł Jarek i ja. Oto wyniki.



Mam tego jeszcze więcej

A.

niedziela, 3 października 2010

Wieża Bismarcka - plan

Może w sobotę, 16.10 zjedziemy się tu:

Wyświetl większą mapę
i pozwiedzamy okolice wieży Bismarcka?
A

sobota, 2 października 2010

2010 10 02 - krzaki i kaniony

Piękna pogoda, sobota, krzaki, pagórki, czego można chcieć więcej?
Jarek i Mirek, zwarci i gotowi, stawili się o 7 i ruszyliśmy Jarka tojotą w las. Jarek zapieprza solidnie, ale ma sprzęt do tego odpowiedni, bez dwóch zdań. Tojota skacze, ale łyka dziury tak, jak trzeba.
Po dojechaniu na parking, w Mirka coś wstąpiło i puścił się cwałem w krzaki. Ledwo nadążałem, dobrze, że po jakichś 20 minutach zwolnił do biegu. Nawet Jaga poczuła respekt, z takim zawodnikiem po krzakach chyba tylko sarna wygra, a i ta nie może mieć nadwagi.
Posprawdzałem mój nowy nabytek, załączam pomniejszone fotki, oceńcie sami. Nie jest aż tak jak bym chciał, ale lepiej niż się spodziewałem. Jeszcze trochę popstrykam i będą foty jak żyleta. A na basen to musicie już nogi golić, i okolice bikini, żebyście wyglądali na filmie znośnie.
Mapka TU.
Gwoli przypomnienia, jutro szosa, 7, Głębokie - 2h, w poniedziałek basen.

Adam

piątek, 1 października 2010

2010 10 01 - idzie weekend

I będzie intensywny.
Po trzech dniach odpoczynku (=leniuchowania), wczoraj wieczorem wybrałem się na bieganie, dziś rano basen, jutro krzaki (Mirek!?), w niedzielę szosa.
Wczoraj obudziłem się wcześnie z planem pobiegania, ale się tylko przeniosłem na kanapę do psa. Dopiero wieczorem udało mi się wyjść na bieganie, ale za to jestem z niego bardzo zadowolony - 12km w 59minut. Jak nie ja. Mapka.
Dziś rano basen, 80, bez kłopotów, Jarek przestał liczyć na 50, więc to znaczy tylko to, że dał radę może 10 więcej ;) Żeby wiedzieć ile, ja sobie nastawiam w zegarku timer, albo stoper i co 10 długości puszczam na 10 sekund.
Mirek, ty idź dziś wcześniej spać, żebyś jutro mógł z nami pobiegać. Jarek się zgodził nas do lasu wywieźć.
A.