Pierwszy post w nowym roku. Mam nadzieję, że nie ostatni.
Nowy rok nowe postanowienia, na przykład takie:
Ciekawe jak wasze postanowienia, ale moje jest takie:
przez pół roku jestem na "diecie" paleo i ćwiczę trochę inaczej niż dotąd.
Paleo to jedzenie (w teorii bez ograniczeń) mięsa, warzyw, owoców, ryb, orzechów, a wykluczenie jak najwięcej węglowodanów, słodyczy, produktów przetworzonych, tłuszczów trans i innych zapychaczy i ziaren i produktów z ziaren (mąki, makarony, ryż, chleb...).
Ćwiczenia w Primal Blueprint Fitness - dużo chodzenia - około 3-5h na tydzień w strefie 55-75% max tętna, raz na 7-10 dni konkretny sprint, ze dwa, trzy razy w tygodniu ćwiczenia siłowe (pompki, przysiady, podciąganie...).
Celem jest to:
Artukuł tu: http://www.marksdailyapple.com/my-primal-transformation-discovering-the-art-of-fit/#axzz1iUR39v7d
Dlatego też, nie jestem zbyt entuzjastycznie nastawiony do dwugodzinnego biegu, albo dłuższego, trochę mi szkoda czasu, a Jarek kroi na 6.1.2012 długie wybieganie - 30km. Osobiście, raczej bym pobiegał po krzakach prze 60 minut.
A reszta?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Heh, Nieżle :) Na wstepie zycze Ci Adam (wszystkim tez) takiej oto definicji :)
OdpowiedzUsuńAktualnie to biegne 6.1. z Sylwia wieczorem.
W weekend (sobota i nd)planuje 2 biegi po okolo 30km.
Postanowilem:
- postawic na bieganie naturalne (dlugo, spokojnie i płynnie, a z czasem tez szybko)
- przestac sie oszukiwac w temacie traithlonu, nie lubie roweru, jako rekreacja moze byc, ale triathlon to glownie kolarstwo szosowe, ktore mnie cholernie nudzi. Jestem biegaczem.
-plywac w dalszym ciagu 3 x w tyg. dla ogolnej poprawy sprawnosci i dlatego ze to bardzo lubie.
- pieprzyc wszystkie systemy i plany treningowe,
- pieprzyc buty otepiające prace stop (w efekcie tylko bole i kontuzje)
- biegac 4 x w tyg nie mniej niz 1/2 maratonu,
- wciagnac Sylwie w bieganie (juz wdrożone)
- zrec mniej zwiekszajac jednoczesnie podaz bialka,
- spozywac mniej napoi wyskokowych wysokoprocentowych (piwo w to miejsce)
- zdobyc korone maratonow polskich (Debno, Krakow, Wroclaw, Wawa i Poznan w ciagu 2 sezonow)
- zaczac biegac ultramaratony - i to jest postanowienie najwazniejsze. Cel.
Pzdr
Przy Was niczym nie mogę się popisać. W tym roku biegam po krzakach bo to najbardziej lubię. Póki nie uporządkuję spraw pewnie Wojtek musi liczyć tylko na siebie. Sądzę że dopiero w lutym wrócę do biegania. W ten weekend mam wesele a potem to już ferie. DO zobaczenia w lutym no chyba że krzaczenie w weekend. MPG
OdpowiedzUsuńBrawo chłopaki! Jestem pełen podziwu, szczególnie dla postanowień Sylwi:)
OdpowiedzUsuńDietę sobie też obiecałem ale sukcesem będzie jak przestanę żreć słodycze, zacznę chodzić na siłownię i schudnę parę kg. Rozkręcam treningi ale wg. książki galloweya, długie biegi raz 2 tygodnie i bieganie co drugi dzień. Obiecałem sobie, że sie zapiszę na basenową szkółkę, bo nijak sam nie mogę się zmotywować, co z tego zostanie zobaczymy.
Jeden wspólny bieg weekendowy powinniśmy kontunuować... Sobota 8.30 proponuję?
Wczoraj Sylwia podczas swojego drugiego biegu pokonała ciurkiem ponad 5km. Ma juz nawet swoje wlasne Ascisy.
OdpowiedzUsuńChetnie przyłącze sie do biegu w sobote. Podajcie czas i miejsce.
Proponowałem sobote 8.30, podbórzańska, dajcie znać jakby co, bo jak nie ide na siłownię, wtedy w niedzielę robię 20 km
OdpowiedzUsuńJa nie dam rady, na pewno. Poza tym coś mnie noga kręci, wolę się trochę pooszczędzać.
OdpowiedzUsuńJa bym pobiegal tradycyjnie tak do godz...,o wspomnianym czasie (8.30)ale moge sie pare min spoznic ...(zawoze dzieci na zbiorke 8.00-8.15)
OdpowiedzUsuńMT
Dzis zaliczylem chyba najgorszy basen w zyciu. Od rana cos sie inaczej czulem. Sadzilem ze to cisnienie atm, Na basenie nie mialem wogole pary. Wyszedlem z wody po 2km (planowane 3,5km). Jutro chcialem dobiec do Was z Dobrej, a po crossie wrocic biegiem ta sama droga, zeby nakrecic max kilometrow. Gardlo po basenie zaczelo napieprzac mnie a temp skoczyla na 39 st. Wirus jakis panie czy cos. Po kolejnych 2 godz bylem juz kompletnie rozwalony. teraz nalykalem sie dragow wiec jakos funkcjonuje. Musialby sie zdazyc cud zebym sie jutro pojawil. teraz zaskakujaco dobrze sie czuje, wiec kto wie moze cud sie zdazy.
OdpowiedzUsuńJa bedę w takim razie na 8.30 ale jakby Was miało nie być to proszę o sms-a z krótkim słowem PAS
OdpowiedzUsuńJeśli mogę swoje 5 groszy:
OdpowiedzUsuńPostanowienia następujące:
1. Próbować wrócić do systemu 2 razy w tygodniu bieganie i basen, w między czasie rower, kiedy już go kupię. Spróbować biegać przed pracą.
2. Więcej pływać kraulem i szlifować. Po bieganiu i "żabce" czuje stawy kolanowe.
3. Nauczyć się nawrotów, są przydatne na 25 metrach.
4. Cos zrobić z chęcią na słodycze.... Jeszcze nie wiem co.
Bravo,
OdpowiedzUsuńJesli moge dorzuce grodz szósty
- odpusc zabke, jest kontuzjogenna dla kolan. nawet zabkarze wiekszosc czasu w wodzie spedzaja przy innych stylach.
- pywaj kraulem, oddychaj na dwie strony na 3, po "rozplywaniu" rob kozly (turns, flips) jest wiele filmow na youtubie krok po kroku jak to cwiczyc (w praktyce gorzej - jesli o mnie chodzi)
- jedz sezamki, mozna je robic samemu na wiele sposobow, ale to w dalszym ciagu weglowodany.
powodzenia!
Od tygodnia studiuję filmiki. I z praktyką rzeczywiście gorzej. Ćwiczyć nawroty lepiej chyba na tym małym - 25m, bo jest płytki i będę mogła sobie pofikać. Pytanie, kiedy lepiej wydychać powieszę pod czas nawrotu... pod wodą? Pójdę rano, bo kiedy jest więcej ludzi krepuję.
OdpowiedzUsuńDrugie pytanie czy coś bierzecie na stawy? Ja czas od czasu 4flex, ale teraz chcę spróbować cos innego.
Fachowcem nie jestem, szczegolnie od nawrotow. raz mi wychdza lepiej, a raz gorzej. Czasem idzie mi to lekko i plynnie, a czasem wywoluje tzw stres tlenowy i zaczyna odbywac sie kosztem pływania. Bez nawrotow jestem w stanie w ciagu 45min przeplynac wiecej nie z nimi. A powinno byc odwrotnie. To mowi chyba samo za siebie na temat moich umiejetnosci robienia koziolkow. Najlepiej lekko wydychac powietrze caly czas pod woda. Wtedy nie wciagniesz wody przez nos. Tak jak podczas plyniecia miedzy wdechami. Caly czas lekko wydychasz powietrze nie wpuszczajac wody do nosa. Czasem tez mam opory zeby robic wygibasy. Adam sie zna i chyba najlepiej nawraca - niech sie wypowie.
OdpowiedzUsuńNa kolana: kolagen i zelatyna. Kurczakow nie jesz - chrzastki sa dobre. Ale zacznij od porzucenia zabki i zastanow sie czy biegasz w "dobrych" butach. Własne doswiadczenia zblizaja mnie do pogladu ze im drozsze buty i bardziej napasione amortyzacja tym gorzej dla nog i kolan. Na szczescie pojawiaja sie juz buty ktorych zadaniem jest jedynie ochrona skory stop, a nie uposledzanie i otepianie pracy nog. Fivefingers f-my vibram lub Minimusy New Balance. Cały ten kit o supinacji, pronacji, wkladkach, gelach, systemach czy nawet procesorach w podeszwie (!) to jedna wielka sciema i szajs nie majaca nic wspolnego z rzeczywistoscia, a napedzana prze lobby producentow tych wszystkich cudownosci.
Kurczaki jem, tylko ograniczam do niezbędnego minimum. Najczęściej piekę z przyprawami, czosnkiem i cebulą. Prawdziwą galaretę lenię się robić. Może zacznę gotową kupować.
OdpowiedzUsuńW imię zdrowia moich kolan postanawiam: ograniczyć żabkę. Może nie utonę?!
http://zuch.blox.pl/2011/12/basen.html
W środę stwierdziłam, że jeśli już mam listę noworocznych postanowień (pierwszą w życiu) i na dodatek ogłosiłam ją, to trzeba spróbować coś zrobić. Plan był następujący - czwartek przed pracą pobiegać. Wieczorem przestudiowałam mapę, nigdy nie biegałam Andersena. Wyznaczyłam trasę: Podbórzańska, Miodowa, Andersena, Szwedzka, Jantarowa, Zlotowska i wracam Duńską. (chyba dodrze zapamiętałam). Wgrałam do komórki playliste, przeinstalowałam Endomondo, bo liczył mi tylko czas, a tempo, dystans i kalorie - nie. Wgrałam na wszelki wypadek My Coach Adidasa, kiedyś testowałam ten program. Nawet całkiem nie zły.
OdpowiedzUsuńNo i... budzik 5.30. Wstałam.. I popełniłam błąd, zamiast tego żeby ubrać się bez zastanowienia się, polazłam do okna zobaczyć czy pada, stałam i gapiłam się na ulice prze 10 min, po czym stwierdziłam że pobiegam wieczorem, po pracy. I to było by na tyle... Wieczorem około 18.00 testuję trasę, która sobie wyznaczyłam. Ciekawa ile czasu mi to zajmie
:) Kładłem się wczoraj okolo pierwszej sadzac naiwnie ze o piatej wstane i pojade poplywac. Obudzilem sie, a jakże i nagle zribila sie 7.30.
OdpowiedzUsuńI did it! I nie było źle – trochę padało, trochę wiało. Wyszło niecałe 10km w niecałą godzinę, do 10 dobiłam na orbitreku. Pan Wojtek męczył bieżnie :)
OdpowiedzUsuńTo gratuluję odwagi, wyjść w taką pogodę, no no:) ale pewnie nie byłaś sama bo, Pan Jarek gdzieś w Dobrej przemierzał swoje dziesiątki kilometrów:)
OdpowiedzUsuńJestem dumna i blada, bo zawsze szłam na łatwiznę, to znaczy na bieżnie. A na niej mniej się męczę, zwłaszcza że ostatnio nie działają poziomy, jest tylko poziom zero. W terenie zupełnie inaczej się biega, górki, dołki itp.
OdpowiedzUsuń