poniedziałek, 12 października 2009

Jeszcze o maratonie

Strasznie bałem się odcinka między 26 a 31 kilometrem, gdzie zwykle pojawia się efekt ściany.
Jeszcze na 32 - 33 km cieszyłem sie ze swojej dyspozycji sadzac ze mnie "sciana" nie dotyczy. Myślałem sobie o czasie w okolicach 3.25 i kolejnych maratonach na ktorych bede ten czas poprawial, bo czułem sie tak dobrze. No i dopadlo mnie to na 34 km. Ołów w nogach. Twarde, nabite, drewniane uda, łydki podobnie, nogi poruszane siłą woli. Opór materii, bezsilność, a obok ludzie padajacy jak muchy oraz ci ktorych wyprzedzalem, a teraz oni wyprzedzaja mnie. Psychiczny dół, a jeszcze 5 minut wcześniej było super ! W jeden chwili przeszły mi wszystkie zachcianki, maratony, triathlony i inne ironmany. Do tego pojawił się strach że zaraz całkiem stane. Zamknąlem się na wszystkie bodzce zew. już nie piłem i nie jadłem juz nic, tylko biegłem z jedną myślą - aby dotruchtac do mety, nie ważne jak, nie ważne w jakim czasie, nie ważne w jakim tempie, byle do mety, byle nie stanac. I tak sie dowloklem biegnac pod koniec jakies 6-7min / km.
 
Apropo Ironmana, Mirek wspominał o cpunie ktory zostal Ironmanem. Facet nazywa sie Jerzy Górski - mistrz swiata w podwojnym trathlonie, ukonczyl bieg 100 Miles on Day i podwójnego Irona.
 
J

1 komentarz:

  1. i jeszcze coś o maratonie
    to mogło się mnie przydarzyć...
    W

    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7158953,Tragiczny_maraton_w_Detroit__Trzy_ofiary.html?skad=rss

    OdpowiedzUsuń