Aż strach dziś włączać radio.
Pętla rowerowa w miarę udana, ale później to powinienem zostać w domu. Udało mi się przebiec tylko 3km, aż wstyd, nogi z galarety, cały świat podskakuje jak w starym żuku, sił nie ma, oddech urywany, tętno wysokie. Słowem, za wcześnie. Bida.
Nawet pies czuł, że o jakaś ściema z tym biegiem.
Ale przynajmniej szosówka się pokulała.
A.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz