poniedziałek, 22 sierpnia 2011

2011.08.20 - koleżeński półmaraton w Lesznie

Naprawdę tak się nazywa, nie tylko dlatego, że biegłem tam z kolegą.
Godzina 10:00, bardzo dobry czas na początek biegu, nie jest tak, że cały dzień jest pod znakiem półmaratonu, ale tylko poranek. Uczestników ok. 500. Dwie pętle po 10,4km, po ścieżkach leśnych, identycznych, po których biegamy my. Temperatura ponad 20st, brak wiatru, mocne słońce, ale przefiltrowane przez drzewa. Płasko: pętla miała może dwa podbiegi o nachyleniu porównywalnym z tymi łagodniejszymi na trasie wokół Głębokiego. Na starcie zawodnicy ćwierć-, pół-, i całego maratonu. W klasyfikacji połówki byłem po pierwszej pętli 104-ty, po drugiej 85. Biegło się super. Miałem trochę obawy o moje udo, wprawdzie odezwało się, ale pod koniec i mało boleśnie (nap*&^ło mnie za to po południu). Miałem plan wystartować spokojnie, bez żadnego ścigania, długie, dwugodzinne wybieganie, ale biegłem równym tempem 5:10-5:25 przez 15km, potem przyspieszyłem do 4:45-4:30 i skończyłem 20,8km w 1:47:01.



Jestem bardzo zadowolony. Czuję, że udo mi już wraca do formy, do niedzieli będzie w porządku, ale oczywiście oszczędzam je, dlatego dziś lajtowy basen, jutro pewnie też, może jeszcze pokręcę na szosówce w środę i sporo odpoczynku. W niedzielę chciałbym zabrać się z pacemakerami na 1:40.

Podobno sobotnie ekscesy w Szczecinie też niczego sobie, ale bez odczytu z GPS-a nikt nie uwierzy ;)




5 komentarzy:

  1. 107 minut po duktach to calkiem niezle. Z pewnoscia na asfalcie mozesz urwac te 7 minut. My przebieglismy sobie z W w sobote (ekscesy?) jedna petle. Wojtkowi cos nie szlo, ale mi bieglo sie dosc dobrze mimo malych klopotow z lewa noga. Mam mocno nadwyrezony 4- glowy lewego uda. Mam obawy czy uda mi sie tego pozbyc do niedzieli. Po sobotniej gonitwie mialem problem z bieganiem wczoraj. Najzabawniejsze jest to ze utykajac mialem wrazenie ze biegne tak jak Ty Adam ostatnio w lesie. Tak wiec do konca tygodnia nie umawawiam sie na bieganie. Bede probowal wyleczyc jakos noge. Prawdopodobnie do niedzieli wogle biegac nie bede. Nawet jak chodze to czuje ten bol. Ostatecznie zostaja dragi przeciwbolowe przed startem ...

    W piatek zakupilem sobie pletwy f-my MARES w Makro, chyba takie same jak ma MPG. Dzis nie udalo mi sie zwlec na basen, ale jutro o 7.00 bede na WDSie i bedesobie w nich pomykal.

    J

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewną zazdrością patrzę na Wasze czasy, mnie do takiej formy daleko. Po sobotnich "ekscesach" i urwaniu się Grubego po pierwszych 100 metrach, wkurzony poszedłem jeszcze na wieczorne wybieganie z domu i zrobiłem jezioro, czyli 19 km, czas tyle co Adam na połówce.Przypomniało mi się co to ból i złe samopoczucie po biegu, humor odzyskałem dopiero w niedzielę wieczorem. To był mój pierszy dłuższy bieg od 1,5 roku i chyba już nie lubię takiego samopoczucia i przełamywania się.
    Przed półmaratonem juz nic nie poprawię, może lekkie biegi po godzinach, na połówce będę biegł swoim tempem a jak się zdecyduje to podejmę 100 minut.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojtek nie lam sie. Przeciez bieganie jest super przyjemne - chyba juz o tym zapomniales. Musisz tylko wskoczyc (wrocic) na wlasciwy tor. Systematyka i stopniowa progresja. Na skróty nic sie zrobic nie da. Zalecilbym Ci II 5x w tygodniu minimum przez miesiac lub do czasu kiedy zaczniesz ja smigac jak dawniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierdzielę, Jarek, ale porada. W sumie typowe dla ciebie, terapia szokowa: klin klinem. Jutro rano pływamy i to mnie cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Codzienne bieganie odpada ale prawdą jest, że przyjemność sprawia mi obecnie wyłącznie bieganie krótkie, no i jeszcze jak wiodzę kogoś z tyłu:), a tu się nie zanosi, bo mpg będzie wygrzewał swój brzuch na skałach Chorwacji:)

    OdpowiedzUsuń