Dzisiejszy bieg znacznie fajniejszy niż się spodziewałem. Myślałem raczej, że będę kulał i jęczał z bólu, że po 40 minutach zostanę gdzieś w lesie, a tu ładnie, bez ekstremów udało mi się dotruchtać do końca. Ból w pachwinie się nie pojawił. Wprawdzie teraz, po południu, czuję lekkie zesztywnienie, ale jutrzejszy rower i pewnie basen w poniedziałek temu zaradzą.
Oprócz mnie i Jarka pojawił się dziś nowy kolega, Grzegorz vel "Sąsiad." Spisał się na medal, zaordynowaliśmy mu Górkę Prawdy ale bez widocznego efektu - wbiegł bez zatrzymywania. Brawo, Grzesiek!
Zdjęcia wyjątkowo udane, dlatego tak dużo. Mapka też.
Uwaga Wojtek! Jutro jestem na Szczecińskiej o 7:10. Masz już czekać z rowerem. Jarek (i może inni) o 7:30 z Głębokiego. Szosa - 2h.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz