No i stało się.
6.00 start z pętli na Podbórzańskiej. Warunki biometeo nie najlepsze. Ogólna ociężałość, brak lekkości i mocy. Błoto, śnieg, lód, woda.
Po drodze mamy 3, może 4 króciutkie odcinki marszu. Raz z powodu Adamowej qpy (godne odnotowania, bo to chyba jego pierwsza i to gdzie, prawie w centrum miasta. Czas rekordowy w porównaniu z BBLem) kolejne marsze byly efektem psychologicznego experymentu polegającego na sygnalizowaniu zmęczonemu zawodnikowi (Adamowi) podbiegów. Psychika ludzka jest nie odgadniona, okazuje się bowiem, że górkę można wmówić każdemu. Udaje nam się jednak pokonać równo 30km. Łączny czas biegu blisko 3h, wyniki pewnie poda Adam, nie wiem tylko czy pełne, bo roztrzesiony pierwszym postojem zresetował pomiar ... Ogólnie nie było tak źle, jak się zapowiadało na początku, choć w moim wypadku z powodu odklejenia plastrów doszło prawie do pełnej resekcji sutków oraz z powodu niedbałego doboru bielizny oskalpowałem sobie prawie całkiem torbe ...
J
EDIT (A):
Czas łączny to 2:47:52
Dodam tu linki do map:
Część PRZED i część PO. Jak widać działanie zbawienne. Nie dziwcie się więc Bąblowi.
Ciągle jeszcze kołacze się w mojej głowie myśl: "po co to było?" na przemian z "nigdy więcej!"
Pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie maraton w Dębnie pod znakiem zapytania u mnie.
Aha. I jeszcze potrzęsione zdjęcie:
EDIT (A):
Czas łączny to 2:47:52
Dodam tu linki do map:
Część PRZED i część PO. Jak widać działanie zbawienne. Nie dziwcie się więc Bąblowi.
Ciągle jeszcze kołacze się w mojej głowie myśl: "po co to było?" na przemian z "nigdy więcej!"
Pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie maraton w Dębnie pod znakiem zapytania u mnie.
Aha. I jeszcze potrzęsione zdjęcie:
Nie sądziłem, że czas wyjdzie taki dobry. Miałem raczej poczucie, że biegniemy wyjątkowo cięzko i bardzo wolno. Wynik jest więc zaskakujacy. Adam dzis naprawde byl salby biomet, wiec sie nie lam. Debno czeka.
OdpowiedzUsuńDziś faktycznie biometeo było słabe, a Wasz czas jak na warunki i zróżnicowanie terenu lepiej niż dobry, no i chyba nowa trasa, choć dla mnie zbyt długa, bez jedzenia i picia.
OdpowiedzUsuńJa i Mirosław zrobiliśmy tylko lekko modyfikowane jeziorko i muszę tu pochwalić Mirka, bo po początkowym marudzeniu potem już było tylko lepiej.
Ciągnie chłop w stronę maratonu :) i robi swoje weekendowe rekordy ... jestem ciekaw co będzie dalej
Jestem po mocnej kawie więc się w końcu obudziłem. Wszystko mnie boli ale to nie od biegania tylko od pump'ów (byłem w czwartek wieczorem w zastępstwie Agnieszki) Jestem wyjątkowo słaby - nie mogę umyć twarzy - takie mam bóle rąk, nogi są tak zakwaszone że chodzę jak kowboj. A jednak uważam, że to są świetne zajęcia i postanowiłem z Wojtkiem 2 razy w tygodniu wieczorem uczestniczyć w tych zabawach. Zwłaszcza że brakuje mi ogólnej sprawności. Będę chciał też na treningach porannych zwiększyć tempo. Dla Was to pewnie nie problem - a ja się będę musiał z tym trochę powysilać. Wojtek dziękuję że mnie zmobilizowałeś.Pozdrawiam,Mirek
OdpowiedzUsuńPs. 30 km - to dla mnie na razie dystans nie do pokonania. Na razie.
Już czekam na prawdziwą wiosnę - Jak będzie jakiś ciepły marcowo-kwietniowy weekend to proponuję dłuższą trasę po lesie sosnowym. Od Zalesia do Jeziora Nowowarpieńskiego i z powrotem.
Skoro nasze dziewuchy pump'uja, to nie zostaje nam nic innego Adam jak zapisac sie na jakis ajerobik ...
OdpowiedzUsuń