Popływaliśmy. Początek ciężki. Brak woli walki. Potem już lepiej. Po wczorajszym bolące nogi. Lekkie skurcze. W miarę pływania trochę lepiej. I znów tak jak tydzień temu druga godzina lepsza niż pierwsza. Łapię rytm i pływam bez przerwy. W dodatku gdzies tak po 30 min czuje, że moge lekko przyspieszyć. Nie pojęte. Szukam naukowego wytłumaczenia tego zjawiska.
Jutro biegniemy o 5.50.
J
Jesli chodzi o naukowe wyjasniennie to poprostu u Ciebie po 30 min zaczyna sie spalanie tluszczy (jest to znane rowniez pod nazwa "drugi oddech" ) Dzieki temu twoj organizm zaczyna dostosowywac sie do ilosci tlenu ( im bardziej rowny oddech tym szybsza adaptacja). To tak w skrocie ciezko to wytlumaczyc w jednym poscie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Szymek
Coś w tym jest, w bieganiu tak mam i jestem tego świadomy choc az tak mocno sie to nie objawia.
OdpowiedzUsuńJ
Polecam fajny tekst o wplywie wysilku fizycznego na organizm ludzki
http://www.sciaga.pl/tekst/53397-54-wplyw_wysilku_na_organizm_ludzki
Hmm podobnie jest z maratonem.Otoz dla organizmu jest on niesamowicie szkodliwy ale przygotowania do maratonu przewyzszaja jego minusy :) Szymek
OdpowiedzUsuńNo Szymek, widac oczytany chlopak jest. Po 11 kwietnia wszyscy sie tu beda rozpisywac na temat pomaratonowej masakry. Po Poznaniu dochodzilem do siebie 4 tygodnie ...
OdpowiedzUsuńPrzejscie z cukru na smalec w biegu nastepuje (u mnie) gdzies tak w 60-75 minucie, gadalismy juz o tym nie raz i o momencie kiedy jeszcze jedziesz na glikogenie, a juz zaczynasz spalac tłuszcze. Wtedy to jest kop. No i zgadzaloby sie ze w plywaniu w polowie drugiej godziny (lekcyjnej) zachodzi to samo zjawisko.