Dziś o 6 Jarek i ja spotkaliśmy się na Głębokim żeby się wypróbować na dystansie maratońskim. Wypytywałem też o Bąbla, ale Jarek ciągle tylko o tym swoim kuzynie. Chyba zapomniał kto to Bąbel.
Przebiegliśmy dwa kółka do Urzędu, na trzecim dołączył do nas i dogonił Wojtek i po trzecim zakończyliśmy, choć jeszcze planowaliśmy jedno jeziorko (stąd to "nie" w tytule posta). Psychika u Jarka siadła po przebraniu się w suche ciuchy i pociągnęła moją, choć przyrzekałem sobie, że, choćby jak emeryt, ale pobiegnę wokół Głębokiego. Wojtek pozostał żeby bronić naszego honoru.
Efekt ściany u mnie nie był jakiś dramatyczny, choć niewątpliwie zderzyłem się z nią - musiałem iść na ostatnim okrążeniu ze 3, czy 4 razy. Włąściwie nie musiałem, ale jakoś tak fajnie było iść ;) Ale żeby potem się znów rozpędzić to była męka.
Mapka się zapisała, a jakże, pierwsze okrążenie jakoś dłuższe niż inne, co jest raczej dziwne. Kliknij TU, żeby zobaczyć mapkę.
Jestem bardzo zadowolony z mojej średniej - 5:42/km - tak szybko to nawet na półmaratonie nie biegłem. Jarek urwał jeszcze parę sekund z tego, bo utrzymał tempo na ostatnim kółku, ale pewnie mógłby jeszcze szybciej, gdyby nie ja, pełniący rolę hamulca.
Fotki udało mi się zrobić dwie, na ostatnim okrążeniu:
Jutro basen o 6:15 na WSM.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gratulacje ja się dzisiaj nie odważyłem, ponieważ za krótko biegam, muszę wzmocnić się na krótkich pętlach. Ty Adam mówisz, że hamowałeś tempo, to sobie wyobraź jak ja bym popsuł wasze dzisiejsze bieganie. Za wcześnie dla mnie taka próba, ale następnym razem już pobiegnę. Dzisiaj jakbym był to po biegu od razu do szpitala byście mnie wieźli.
OdpowiedzUsuńGratuluj :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten dystans narazie to marzenie. Dlatego chcialem zapyta czy moze znacie kogos na moim poziomie jako kompana do biegania ?? :)A moje kolejne pytanie to jaki byscie basen polecali w Szczecinie ?? Ten WSM ?? (tak jak pisalem wczesniej dopiero przeprowadzilem sie tutaj) Ogolnie myslalem zeby na rozwerze jedzic do Gryfina (taki basen mi polecono )
Pozdrawiam Szymek
WSM jest po reka, Gryfino troche daleko i w dodatku rowerem... w ramach triathlonu to fajny pomysl.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy czas: 3.30 71/69/70
Tempo w miare rowne, samopoczucie pod koniec fatalne. Na 3 kółku kryzys, rozbicie. Nogi sobie, rece sobie i oddech sobie. Wykorzystujac grunt przy jasnych bloniach zebralem sie w sobie i udalo mi sie na powrot wszystko skoordynowac. I tak jakos dobieglem do konca. Kiedy zobaczylem ze zostajecie z tylu zwolnilem ale kiedy zobaczylem ze nie biegniecie to nie czekalem. Pomyslalem wtedy ze nie ma szans na glebokie i wcale nie bylo mi zal. Dobieglem wiec i przebralem sie w suche szmaty.
Co tydzien 37,5 km to dla mnie za czesto.
Kawał trasy i niezły wynik, tym bardziej, że zrobiliście to na naprawdę kiepskim podłożu. Za tydzień będzie już coraz więcej ziemi i biegac będzie łatwiej, choć takie dystanse zostają w nogach i głowie jakiś czas:).
OdpowiedzUsuńPozytywne jest napewno to, że przeklęte 10 km już wielokrotnie zostało połamane a wiosna i "włuczenie się" po leśnych ostępach coraz bliżej :)
Pozacierałem sie i wogole dojsc nie moge do siebie tak na 100%. Pewnie dopiero jutro bedzie ok. Tej trasy mam serdecznie dosc. Na przyszly tydzien proponuje obmyslec cos innego.
OdpowiedzUsuńMozna sobie takim lataniem bieganie obrzydzic ...
Wynik jest netto, oczywiście, bo mieliśmy trzy 5-minutowe postoje przy autach - na pewno to też ma wpływ na końcowy wynik.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście ta trasa od początku nie "leżała" - taka powtarzalność jest monotonna, ale to chyba jedyny sposób, żeby trzymać się blisko samochodów. Tylko lepiej obmyślić jakąś inną trasę, nawet byłbym skłonny po szosie ganiać, ale już raczej mniej. Skłaniam się ku sugestiom Wojtka, że 30-35 to ma sens, więcej nie. Może tylko psychiczny, bo po takim czasie człowiekowi się już NIC nie chce, a przecież trzeba (chyba) się do tego przyzwyczaić.
Podobno po tylu kilometrach ciężko po schodach SCHODZIĆ, ale u mnie jest znośnie. Owszem, czuję nogi, szczególnie więzadła w kolanach, ale myślałem, że będzie gorzej. Trochę się kimnęłem dziś, potrzymałem nogi wyżej, trochę rozciągania delikatnego, i w miarę żyję.
Liczę na jutrzejszy basen, że jeszcze bardziej mnie rozluźni.
Zauważyliście, że były nawet kilometry z tempem 4:40?
Trasa mi sie tez juz nie podoba. Jak zastepcza moze jeszcze byc. Ale przypomnijcie sobie chocby o dwojce, o bieganiu po lisciach i krzakach, nawet jedyneczka jest lepsza. Wogole nie ma zadnego porownania, bardziej to podobne do Andersena.
OdpowiedzUsuńPrzyszly tydzien wymaga odmiany. To ta zima wprowadzila taka dziwna faze. Pamietam zeszla wiosne i bieganie po lesie, w marcu, kwietniu i dalej. Bylo wszystko: gorki, krzaki, bezdroza i sciezki, pokonywanie takich tras dawalo roznorodnosc i forme w rezultacie. Az sie chcialo biegac. Po kazdym biegu crossowym czulem lekki niedosyt. A teraz to tylko zostalo tluczenie kilometrow w kolko jak kon w cyrku. Rownie dobrze mozna biegac na biezni stacjonarnej. Tylko ze mi chyba chodzi o cos innego ...
4,40 bylo zebys mial nowa zyciowke na polowce ...
Acha, obrzydzilem sobie tez batony energetyczne.
OdpowiedzUsuń