Chyba Jarek wczoraj się skatował rano, albo wieczorem w domu, bo dziś rano, tylko ja się pojawiłem na pętli. No chyba, że to jakieś nieporozumienie, ale tej 6:30 byłem pewien.
Pobiegliśmy z Jagą najpierw dwójkę, potem zboczyliśmy na jedynkę, potem wróciliśmy na dwójkę i moją górką do auta. Było bardzo ciepło, spociłem się jak baba z menopauzą, ale już wolę to, niż tą pogodę kilka godzin później. Gdzieniegdzie jeszcze placki zlodzonego śniegu, strumienie już prawie bez lodu, wszędzie wilgotno i podmokło. Sarny zuchwałe, uciekają w ostatnim momencie. Mapka TU
Tempo godne emeryta-5:47, ale nie miałem motywacji do gonienia.
Jutro basen 6:15, kolejny epizod walki z najmokrzejszym z żywiołów.
A.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W sobote rano pobieglem jedynke z domu (cos okolo 11,5km) Jakos nie potwierdziles tej niedzieli, wiec na pytanie polowicy: moze choc raz zjemy normalne sniadanie razem zostalem w domu. Pobiegne dzis pod wieczor, znow jedynke z domu. No i oczywiscie basen jutro ...
OdpowiedzUsuń