wtorek, 9 listopada 2010

09 11 2010 - floating arena

Kolo gospodyn czy nie, cos tam zawsze sie dzieje. U mnie ranki sa ciezkie, siedze do pozna wieczorem nad jakas robota wiec trudno mi sie rano sciagnac z wyra. Ale dzis rano pojechalem wyprobowac nasza, szumnie zwana, plywajaca arene. Postaram sie zdobyc i wstawic na blog grafik dostepnych wejsc, ale podejrzewam, ze 6 do 7 rano jest dostepna prawie co dzien. Dzis byla. 60 minut plywania za 10zl to dobry deal, lepszy niz na WSM bo blizej. Szatnie lepsze niz w Gryfinie, mozna sobie wybrac ktora sie chce, kluczyk elektroniczny, tylko jeszcze obsluga sie uczy chyba. Woda na basenie chlodna, mimo, ze wyswietlalo sie 29 stopni, ale do plywania dobra, rowniez dlatego, ze niechlorowana-zupelnie inna niz na WSM.
Sam basen tez fajny, ale straaaaasznie dlugi. 50 metrow, albo nawet 51 (bo jakies dziwne znaki na dnie mnie zaintrygowaly. W kazdym razie w polowie dlugosci naprawde zwalnialem-nie bylo sie od czego odbic. Ten brak scian to naprawde zauwazalem. A myslalem, ze jak sie rozbujam z oddechem na 7 albo 5 to raz-dwa bede na drugiej stronie. Ale nie.
Generalnie jednak mysle, ze trzeba by sie przeniesc wlasnie tam.
Co do biegania, jestem sklonny jutro kolo 6 pobiegac. A w czwartek, przy dobrej pogodzie moze szosa?

Adam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz