Dziś na ruinkach tylko Jarek i ja - Wojtek chyba obrażona za pompkę, Jaga dzień odpoczynku. Chłopaków pozostałych to nawet nie wspominam.
Po przełamaniu początkowego strachu, potem było już lepiej. Trasa wyszła znów w bardzo ładnym kształcie
Jakoś chyba nic więcej nie napiszę. Coś tam Jarek powiedział godnego utrwalenia, ale na razie mi umknęło.
Jutro basen, 6:15.
A
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po wczorajszych przełajach, dzisiejszy rower, lightowy - w sam raz. Wojtek chyba rzeczywiscie obrażona, może za pompke, a może za jajo którym oberwała.
OdpowiedzUsuńmapa wyglada jak Polska przed 39.
Jestem pewien, ze mi sie wydaje, albo wydaje mi sie, ze jestem pewien. Tez nie pamietam.
Na jaką pompkę, tak jak mówiłem JC, zdecydowałem sie jednak na gryf maraton, wespół z Robertem, żeby się nieco przetrzeć.
OdpowiedzUsuńNa początku zapisałem się na 3 kółka po ok 6,3 km każde ale ostatecznie, po objechaniu w ramach rozgrzewki jednego kółka, zdecydowałem się jechać z Robertem pełen dystans tj. 5 kółek
Niezła jazda, szybko znalazłem swoje miejsce w szyku :)
Trasa okazała się bardzo wymagająca nie tylko od ludzi ale i sprzętu , i tak:
- 5 razy łancuch mi spadł
- po 2 kółku, połowa zakresu przerzutek przestała działać, więc po 3 kółkach podjazdy to była katorga
Przy pierwszym już zjeździe wywinąłem orła, na szczęście prosto w glinę a potem było już tylko gorzej, tętno tylko 4 minuty w zakresie a pozostałę 1,36 h znacznie powyzej zakresu: średnie 194 ale było warto :) bo, jak mnie uświadomił Robert, aby wogóle się liczyć trzeba jeździć około 1-1,2 tys. km tygotniowo (Robert jeździ 800 km / tydz)!!!!!, więc fakt, że bez większych szkód dotarłem zapisuje sobie jako sukces.
Zdjęcia wkleję jak uda mi się je przenieść do kompa
Drogi Wojtku!(i "Reszta"czytelnikow bloga)
OdpowiedzUsuńpozwolcie ze lekko "wyprostuje"bardzo emocjonalna relacje Wojtka...
-faktycznie trasa byla bardzo wyczerpujaca gdyz na jednym kolku bylo blisko 200 m przewyzszen(razy 5 kolek daje prawie 1000m w niecale dwie godz...)Ci co jezdzli w gory na wyjazdy weekendowe i nie tylko wiedza o czym mowie...,
-drugi problem to wystepujace bloto na trasie,ktore de fakto i mi(ja walnalem sie na rozgrzewce)i Wojtkowi uratowalo zycie
(stosunkowo miekkie ladowanie)
-wielki SZACUN dla Wojtka ze podjal wyzwanie i WYTRWAL praktycznie bez przgotowania(blisko pol roku przerwy jezeli chodzi o rower...
-ostatnia rzecz to kilometry o ktorych mowi Wojtek liczba sie zgadza a nawet do 2000tys ale na MIESIAC a nie tydz-ja skromnie robie na razie do 800km...
R