Wcześnie dziś zaczęliśmy, 6:30, głównie przeze mnie, bo musiałem o 8:00 kończy i do pracy jechać. Okazuje się, że tylko Jarek ma tyle zapału, żeby w sobotę tak wcześnie biegać.
Wreszcie chyba pierwszy, prawdziwie wiosenny bieg. Oczywiście, na początku trochę zimno, ale potem słońce grzało porządnie, jak już się wybiegło na łąkę. Jarek i ja zaimprowizowaliśmy trasę na 80 minut, bardzo spokojne tempo, z kilometrowym finiszem poniżej 5min/km.
Cała trasa tu.
Fotki poniżej - żałujcie, że was nie było, O! Nieobecni.
Wczoraj basen znów pozytywnie. Deseczka i przewroty to jest dobry kierunek. Trzeba się tego trzymać, tylko trochę mądrzej, bo miałem lekkie zakwasy w piątek na udach.
Sport niedzielny do ustalenia, proponuję w komentarzach. Możliwy rower i bieg. Ja odpadam, bo zostaję w domu z dzieciakami.
A.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak widzę, łażenie po konarach cieszy się niesłabnącym powodzeniem :)
OdpowiedzUsuńp.s. ciężko mi się wstaje ostatnio w tygodniu a w weekend wogóle. Byliśmy z MPG na spacerze rowerowym przed 9 :)
Bieg dziwny i cały dzień dziwny. Pod koniec biegu mialem wrazenie ze go przespalismy, wiec pod koniec troche pogalopowalismy. Potem troche czasu spedzilem na powietrzu i kilka godzin śpiąc (!). I wieczorem tez dziwnie z zaplanowanych 120 pompek tylko 80 - rezygnacja jakas czy cos.
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie czy my jestesmy na tyle "silni" by zorganizowac swoj bieg? Czy komus by sie chcialo?