wtorek, 10 sierpnia 2010

08 10 - wieczorna pętla rowerowa

Robimy się jak rodzina, razem zaczynamy dzień, razem kończymy. Na wieczór byłą jeszcze pętla bąblowa (Bąbel, czy ty aby nie jechałeś też w przeciwną stronę?) do Niemiec, od tyłu, i to chyba lepszy kierunek - jakoś mniej wieje, asfalt lepszy koło Buku, chyba szybsza.
Jazda w trójkę zauważalnie lepsza niż w parze - więcej odpoczynku, łatwiej utrzymać wysokie tempo. Oczywiście wszystko ma swój koniec, u mnie nastąpił on jakieś 6-7km przed metą, opadła mi adrenalina, chęć gonienia, wzmogły się zapowiedzi kurczy, skończyło się picie, koledzy gdzieś uciekli.
W domu, jak wstałem po siedzeniu przez parę minut dostałem najpierw kurczu w czworogłowym, potem zaraz doszedł od tyłu uda i musiałem się skurczyć cały jak do siedzenia na rowerze, żeby przeszło. Niezła jazda.
Jutro mam odpoczynek, a wy się męczcie tam w lesie.

A.

6 komentarzy:

  1. Nogi bola mnie potwornie. Cale, od góry do dołu, tylek tez. Dzisiejsze bieganie przeistoczyło sie w spacer. Cale szczescie, ze Mirek i Wojtek tez wyraznie maja juz dosc. To glownie wina tych dwoch ciezkich crossow z poniedzialku i wtorku. Na rowerze mialem dwa kryzysy, raz łapał mnie skurcz, a raz kolka. Udalo sie to jakos opanowac. Czas gorszy mimo, że jechaliśmy w 3. Wtedy naprawde zap.....my z Wojtkiem.

    Dzis jade jeszcze na basen pociwczyc wysoki lokiec i rysowanie wody. Jutro o 6.30 biegniemy oczywiscie i wieczorem jedziemy na rowerze (ciekawe kto?). Wtedy nogi mi odpadna już calkiem. W piatek chce jeszcze rano pobiec i przed samym wyjazdem i jeszcze raz poplywac. Kombinuje jak tu wziasc rower na wczasy. Ewentualnie zostanie mi tylko bieganie i calkiem juz zaniedbane pompki ...

    Wojtek ma nowy piekny zegar. buty chlupały jak zwykle, a zegar pial jak kiedys zbyszkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jutro, na wyraźne życzenie Wojtka, zrobimy cross jarski (zobaczymy jak nowy zegarek odczytuje położenie w obniżeniach terenu). Konieczne rajtuzy (jeżyny) i buty z dobrym bieżnikiem. 6 : 30. A może byśy podjechali samochodzem w głąd lasu - żeby urozmaicić sobie trasy? Mirek

    OdpowiedzUsuń
  3. OK. Wezmę swoje auto, arkusz folii budowlanej na drogę powrotną i możemy pojechać głębiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja cały jestem poorany od tych krzaków, wszystko mnie swędzi i piecze a chlupanie w butach też od bagien, decyzja wstępnie odmowna:)
    dłuuuugie, monotonne wybiegania to jest to, tez to polubicie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie, nie. Będziemy biegac crossy. Krzaki i bagna są podstawowe. Możesz miec gorączke od jadu kiełbasianego (w carrefour kiełbasa zwyczajna 1 kg za 4.98 zł hit !!!).

    Wczoraj popływałem w Gryfinie. Wieczorem przychodzi kilka osób naprawde dobrze pływających. Troche przy nich sobie ćwiczyłem i otrzymałem wiele cennych wskazówek. Czy moje pływanie się przez to poprawiło, tego nie wiem, przynajmniej wody pije tyle samo co zawsze, albo moze nawet wiecej. Otrzymałem kilka pochwał, ale chyba bardziej na zachęte niz zasłużonych.

    Dziś o 17.00 jedziemy z grupa BBLa na rowerach z Glebokiego.

    Jutro o 6.30 biegniemy crossa. Obiecał pojawic sie BBL.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od krzaków i bagien wszystko się zaczęło, teraz czas wyjść z lasu do ... ludzi, na drogi:)
    Jak na osobę co NIE JADA KIEŁBS Z LIDLA I CARREFOUR-a a preferuje chińszczyznę z AUCHAN, to masz dużą orientację w kiełbasach:), stąd pewnie te pływackie osiągi :)

    OdpowiedzUsuń