sobota, 30 stycznia 2010

30-01-2010,BIEGAĆ SIĘ NIE DA

Dziś odważny był tylko Babel, Jarek pojechał zdaje sie na morskie
kąpiele, Robert ponoć jeździł na rowerze, Mirek tradycyjnie wyjrzał za
okno i wrócił do łóżka, Adam się nie pojawił.
Gdyby nie Bąbel nie wyjechałbym autem z zaspy i to jeszcze przed
biegiem. Warunki cieżkie, udało mi się odwlec Babla od obiegnięcia
jeziorka :) i zrobilismy trasę andersena a po jednym kółku poszliśmy na
fitness a Tu każdy robił swoje.
W

czwartek, 28 stycznia 2010

Śnieżna masakra

Łał! Dzisiejszy bieg to ostateczny dowód na to jak nienormalni jesteśmy. Zwykły człowiek wybiera otyłość, gnije rankiem w łóżku i obżera się nocą. A my nie, my musimy wyłazić na mróz i przedzierać się przez krzaki ze śniegiem po kolana. W dodatku po górkach.
A tak naprawdę, to pogoda była świetna, lekki tylko mróz, w lesie bezwietrznie i tylko ten śnieg - nie dało się od niego uciec, nie dało się zapomnieć, nie pomagały żadne skróty, podskoki - był wszędzie i cały czas.
Tempo górek, czyli zwykle ok. 7-8 min/km dziś osiągnęło swój dołek - 10:07/km - szczyt.
No, ale za to napatrzyliśmy się na śnieg - głównie pod nogami.
Mapka TU, foty ówdzie:


środa, 27 stycznia 2010

27.01.2010

Dziś biegliśmy z Wojtkiem dwa okrążenia tą samą trasą.
Czas pierwszego 25 minut i pare sekund. Niestety na drugim znacznie gorzej.
Pod koniec znów nie było mi najlepiej. Na całe szczęście Wojtkowi spadały majtki do kolan, więc nie poruszał się za szybko i jakoś dawałem radę.
Trzymał gacie oburącz i biegł. Szew w kroku obniżył mu się do kolan i wyglądał jak pani z Irona na finiszu. To pozwolwiło mi dobiec razem z nim ...
 
Trasa wydaje się być jednak przykra po przebiegnięciu jej kilka razy z rzędu. Te dwa kółka męczą psychicznie. Do tego auta mijające człowieka w odległośći pół metra. Tylko czekać na takiej gołolezi jak któreś nas stuknie. Miejscami wkurzający lód.  Nagle nie widzeć czemu zatęskniłem za lasem, krzakami i miękkim podłożem. Tak więc z przyjemnością jutro pobiegnę z Adamem górki. BBL sie tez zapowiadał
 
Od jakiegoś czasu odczuwam bóle w prawej nodze (biodro). W tej właśnie nodze mam też lekko nadciągnięty przez Roberta dwugłowy podczas jednej z sobotnich rozgrzewek. Złapał mnie za noge i podciągnąl chyba za wysoko.
 
To tyle.
 
J

wtorek, 26 stycznia 2010

2010.01.26 - szosa (?) 10,67km

(?) - trzeba jakoś nazwać tę nową trasę - Andersena? Bajka? Himalajska? Asfalt?
Tak czy siak, trzech dzielnych biegaczy wygrzebało się dziś rano z łóżek i popędziło asfaltem po trasie NN. Aha, był jeszcze pies.
Pierwsze kółko trzymaliśmy się w miarę niedaleko siebie, w zasięgu wzroku, Jarek z Wojtkiem z przodu, koło nich Jaga-zdrajca i ja na końcu, smutny, biedny,. bez czołówki. Na drugim kółku to już Wojtek puścił wodze fantazji i popędził. Co dziwne, Jarek został za mną (coś potem mówił o jakiejś kolce, ale jakich to wymówek się nie robi, żeby zachować twarz. Pewnie jeszcze znajdzie w internecie jakiś artykuł o kolce żeby się uwiarygodnić ;)). Pewnie dogoniłbym Wojtka ;) gdyby nie to, że zginęła mi Jaga. Stałem z minutę i gwizdałem na nią aż w końcu wróciła - była u Wojtka. Wtedy też dogonił mnie Jarek i poczłapaliśmy do końca już razem. Nie chciałem go zostawiać na pastwę mrozu, więc dotrzymałem mu towarzystwa.
Zdjęcie jedno i to niewyraźne, więc nawet nie ma co.
Za to wiadomo już teraz, że trasa ma 10,67km, jedno kółko 5,35. No.
A.

niedziela, 24 stycznia 2010

Minus kilkanaście i 9,5km


Dziś z Jarkiem i Jagą pobiegliśmy na dół do masztu i z powrotem. Mapka TU, fotka tu, trochę niewyraźna, bo było za zimno, żeby się zatrzymywać.
Ale humory dopisywały, omówiliśmy rolę telewizji w życiu codziennym, Jarek opowiedział co myśli o Avatarze, no i przeprowadziliśmy wstępną analizę zachowania Wojtka ;)
Tempo było zaskakująco nienajgorsze - 5:52/km

W poniedziałek basen, 6:15
We wtorek dwie asfaltowe pętle, 6:00 koło bloku Jarka i Wojtka
W środę 6:00 koło lasu
W czwartek 6: koło lasu
W piątek basen, 6:15

środa, 20 stycznia 2010

2010/01/20

Dopadało odrobinkę śniegu i zdeczko przymroziło. Ale gile w nosie nie zamarzały więc było ok.
Mirosław z cała swoją mocą dziś pasował (nie wiemy czy całkiem czy może do Agnieszki).
W każdym bądź razie jego nieobecność wyzwoliła w nas więcej mocy i w stosunku do dnia wczorajszego urwaliśmy z Wojtkiem grubo ponad 10 minut na tej samej trasie. Rozciąganie też wyszło nam żwawiej. O dziwo, pod koniec biegu spotkaliśmy ludzi, w tym dzieci, szwędających sie po naszym lesie z latarkami (moze szukali człowieka w masce?)
Wojtek (jak sam stwierdził za gruby i za słaby) przygnębiony kolejną pingpongową porażką (1 : 9), nie mogąc zasłonić się chorobą i wynikającym zeń osłabieniem, upatrywał powodów swoich tenisowych nieszczęść, w specyficznej (chińskiej) budowie Mirosława - mały, szybki, krótkoręki ...
Te doniesienia utwierdziły mnie w przekonaniu o przyjęciu słusznej taktyki pingpongowej - nie gram wcale i buduje napięcie wśród potencjalnych przeciwników.
Ale bądźcie czujni, gdyż zbliża się czas, kiedy zostaną przecięte wszelkie spekulacje ....

wtorek, 19 stycznia 2010

Oddychanie

Ja niestety nie opanowałem jeszcze stylu oddechu Wojtka.
Wciągam powietrze najglębiej jak mogę, ale w d...e nic nie czuje.
Specjalnie sie tym jednak nie martwie. Zastanawiam się nad zarzadzaniem tym powietrzem ktore przy tak niedoskonlaym plytkim wdechu udaje mi sie wciagnac. Moze zbyt szybko je wydycham? A wogole to mam tak, ze przez pierwsze kilkanascie minut łapie zadyszke i dopiero w miare uplywu czasu plywa mi sie swobodniej. Lapie wtedy odpwiedni rytm i wiecej daje rade plywac kraulem.
Do plywania non stop (45 minut kraula z nawrotami niekoniecznie koziolkowymi) jeszcze dluuuuga droga. Ale jak juz skoncze z "taplaniem" i bede plywac to zaczne wtedy liczyc dlugosci.
 
J

poniedziałek, 18 stycznia 2010

2010.01.18 - basen

Basen, jak basen - nic szczególnego. A przynajmniej ja nie widziałem. Choć może....? Jarek z jakimś osobnikiem płci męskiej... Tomek czy jakoś tak.
Ja pływałem 2/3 kraulem i 1/3 klasykiem i tak się zastanawiam, jak można pływać kraulem BEZ PRZERWY? Mirek, może uchylisz rąbka tajemnicy? Bo ja, jakoś za każdym nawrotem muszę wziąć spokojny oddech i w drugiej długości z rzędu styl mi zauważalnie się psuje. W trzeciej to już chyba bym tonął. Dlatego wplatam jedną długość żaby.
Podobno biegi się odbywają normalnie - czyli 6:00 we wtorek, środę i czwartek, w piątek basen ale ja dołączę do was dopiero w sobotę, a może i nie, bo mam w piątek imprezę firmową. Ale może się uda.
A.

niedziela, 17 stycznia 2010

2010.01.17 - był tylko śnieg, Jaga, narty i ja

Jarek dziś o 6:15 napisał, że nie leci - ciekawe co go naszło, specjalnie wstawał, żeby napisać smsa? Nikt inny także się już na miejscu nie zjawił, a ponieważ byłem przygotowany na wszystko, zapiąłem narty i ruszyłem w las.
Mapka TU - trochę pomieszałem jedynkę i dwójkę i tak mi zeszła godzina z haczykiem.
Tempo spacerowe, ale znów czułem trochę większą swobodę, momentami. Przynajmniej ani razu się nie wywaliłem!
Foty poniżej:

sobota, 16 stycznia 2010

2010.01.16 - było wszystko.

Co tu dużo pisać? Śnieg był, mróz był, las był, sarny były i był też WOJTEK! Wreszcie.
Mapka mojej trasy TU (bo Mirek zmienił sobie trasę wcześniej, a Jarek z Wojtkiem później - więc moja jest jedynie słuszna).

czwartek, 14 stycznia 2010

GÓRKA ADAMA

Dziś kolejny dzień zimowych zmagań.
Ktoś jednak poodśnieżał nam trochę ścieżek i miejscami biegało się całkiem, całkiem.
Czy to z powodu nagle odśnieżonych szlaków, czy też dyskusji światopoglądowych, zabiegliśmy się trochę i zeszło nam ponad 90 minut!
(O dziwo mimo tego opóźnienia moje dziecko weszło do szkoly w trakcie dzwonka na lekcje)
Głównymi tematami rozmów były: sprawiedliwość społeczna, oddawanie krwi i szpiku oraz ubolewnaie nad nieobecnością Wojtka. Adam dostał skierowanie (na razie ustne) na oddawanie szpiku, bo krew to za mało. Na koniec Mirosław (socjal-demokrata ale bardziej socjal) ochrzcił ostatni podbieg GÓRKĄ ADAMA. Chodzi o podbieg którego kiedyś nikt nie zauważał, a na którym teraz wszyscy się męczymy, od kiedy Adam wbil nam do głowy ze tam jest cięzko. W dodotakiu jeszcze dzis udawał, ze nie wie o jaką górkę chodzi i zostawił nas na niej.Tak więc teraz znamy już 3 górki w puszczy: Gubałówkę, Prawdy i Adama.
 
Sobota 7.30.
 
J

wtorek, 12 stycznia 2010

krew




Załatwione. Macie czas do namysłu do 9.03.2010 - wtedy idę następny raz. Możecie oczywiście wcześniej.

niedziela, 10 stycznia 2010

Śnieżna niedziela

Hejka, u mnie sport niedzielny to tym razem narty - tym razem udało mi się trochę szybciej pobiec niż poprzednio, ale średnią prędkość wciąż mam jeszcze mniejszą niż w biegu. Ale postęp jakiś tam widzę. Pogoda piękna, trochę więcej wiatru niż poprzednio, dużo śniegu, co MNIE nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
Mapka i fotki TU
Spotkałem pod koniec Bąbla i Jarka, ale nie pogadaliśmy, bo, sorry koledzy, ale żenszczina maja dziś do pleciugi się wybierała - a przecież waszą zgodę mam już od dawna.
Chłopaki się przechwalali, że przebiegli 13km w 80min, ale kto by im tam wierzył ;)
Tak, czy siak, w poniedziałek o 6:15 basen.
A.

sobota, 9 stycznia 2010

2010.01.09 - sobotnie śnieżne bieganie

Dziś zrobiliśmy (Jarek, Mirek, Robert i ja) 7,5km w zawrotnym czasie 1h08min - wprawdzie było w środku chyba z 20min. ćwiczeń, ale tempa też się nie ma co wstydzić;)
Tematy poruszone oczywiście należały do tych poważnych: życie rodzinne, kariera, pieniądze, szczególnie cenne były dziś uwagi Mirka. Skupialiśmy się naturalnie na tych zagadnieniach w kontekście Wojtka i Bąbla.
Mapka TU, zdjęcia poniżej.
Jutro 8:00, pod lasem.


wtorek, 5 stycznia 2010

HORROR

Krew 12.01.2010

Hej koledzy, trochę offtopic, ale kiedyś mówiliśmy już o tym.
W przyszły wtorek na 8:00 idę oddać krew. I ty też możesz!
Jeśli czujesz się zdrowy, nie masz zajadów, świeżych tatuaży, nie chlałeś w poprzedzający weekend, to, na pierwszy rzut oka się nadajesz!
Ktoś tam potrzebuje twojej krwi. Nie jakieś "pewnie tak" ale "na pewno." Ty dostaniesz 8 czekolad i bułę, a ktoś szansę na jeszcze trochę oddechów.
Cała procedura trwa do dwóch godzin, i poza dwoma ukłuciami igieł nie ma tam nic nieprzyjemnego.
Kto się pisze?
A.
PS. Link z informacjami TU

poniedziałek, 4 stycznia 2010

6.00

Czesc,
 
Dziś na basenie padła propozycja zmiany godziny biegania z 6.10 na 6.00.
Nie musze chyba dodawac z czyich usta ta propozycja padła ...
W związku z tym jutro - 05.01.10 - startujemy o 6.00.
Pomysł godny przemyślenia i przedyskutowania.
Te dodatkowe 10 minut pozwoli nam spokojnie biegać i kończyć rozciąganiem takie trasy jak "górki" czy "II modyfikowana od tyłu" .
 
Czy jest ktoś chętny do zimowej kąpieli w Glębokim w ten weekend?
Cała kąpiel potrwa około minuty. Wrażenie w trakcie i po są super.
Proszę skladać deklaracje, jeśli znajdzie się choć jedna osoba to ustalimy dokładny termin i godzinę.
 
J
 
 

niedziela, 3 stycznia 2010

2010.01.03 - narty

Wprawdzie nie ma się czym chwalić, ale przynajmniej zdjęcia mi piękne wyszły. Mirek i Wojtek (którzy poszli biegać, prawdopodobnie wokół jeziorka) i ja wiemy jak piękna była pogoda dziś rano. Żadnego wiatru, minus 5, słońce, świeży śnieg - miodzio. Pomyślałem, że jeszcze się nabiegam, a taki śnieg to nie lada gratka. Więc założyłem narty i w drogę.
Chłopaki uciekli mi od razu, ale spodziewałem się tego, oni pewnie nie. Nie będę się usprawiedliwiał - po prostu późno zaczynam w życiu z tymi nartami - jeszcze się muszę dużo nauczyć.
Mapka TU
Foty poniżej:







sobota, 2 stycznia 2010

02-01-2010; SPOKOJNE WYBIEGANIE

W stałym miejscu dziś o 7.30 pojawił się tylko Mirek. Trasa
improwizowana, tempo odpowiednie jak na poczatek roku i spory lód na
drogach, całość zamknięta w ok. 1h20 min
Było chłodno i ślisko, fotki mówią same za siebie, jak by ktoś nie
wiedział tak wyglądają przamarznięte okulary:)

p.s. Jutro na 8, bieg w znanym miejcu, trasa do uzgodnienia

01-01-2010 NOWY ROK, BIEG SYLWESTRONY

Nie było chętnych, a niektórzy zdaje się telefony mieli wyłączone :)
więc samotnie rozpocząłem NOWY ROK od 5 km biegu sylwestrowego, 12.00,
Głębokie.
Mój początkowy entuzjazm i spory zapas kalorii z poprzedniej nocy
napawał dużym optymizmem, szybko jednak, bo już po około 2 km wyparował
i dalej było dość ciężko.
Bieg jednak zliczony z czasem ok. 20.04 min.

W

p.s przeszukując net, natkąłem się na ciekawe strony i linki związane z
triathlonem i imprezami tego typu w okolicy
http://www.extremalnasobota.info/linki.htm

piątek, 1 stycznia 2010

30.12.2009 - Wolin - Lubin

Czołem,
chciałem pochwalić się (choć może nie ma czym) moim najdłuższym do tej pory biegiem - zarówno pod względem czasu jak i dystansu.
W środę wstałem o normalnej porze biegowej, czyli przed 6:00 i ruszyłem w ciemność na zwiedzanie wyspy Wolin. Miałem w planie bieg krajoznawczy, wcześniej zaplanowałem trasę w Google Earth i przewidywałem 27-28km, z cichą nadzieją na 30. No i udało się. Pomimo ciemności, nieznanego terenu i biegu wg trasy "z pamięci" zwiedziłem Wapnicę, z Jez. Szmaragdowym (nie było nawet niebieskie bo było w ch*&^ ciemno), potem wzgórze Zielonka, z widokiem na Zalew Szczeciński, a potem wróciłem jakimś czarnym szlakiem rowerowym (który potem okazał się być niebieskim) do Karnocic, no i jeszcze stamtąd bolesne 8km do domu.
Celem biegu było zbadanie mojej reakcji na tak wydłużony wysiłek. Oczywiście robiłem sobie przerwy na picie i zagryzanie herbatników, no i tempo było dość "spacerowe" więc 3h38 na 31km to wynik śmiechu wart.
Ale widzę przynajmniej teraz, że maraton zarówno jest zarówno wycieńczającym biegiem, ale że jest też w zasięgu ręki.
Mapka z trasy jest TU, a foty pod spodem.


















Posted by Picasa