piątek, 28 października 2011
28.10.2011 - czyli jak wybudza się niedźwiedź
Zmylił mnie Wojtek swoim stękaniem. Sapał i wyrzucał mi że się na jego krwi hodowałem. A ja naiwnie pompowałem swoje ego w nadziei że tak już zawsze zostanie. I nagle na ostatnich dwóch kilometrach nieoczekiwana zmiana. Przyspieszenie na odcinku 300 metrów i utrzymanie tempa. I tak oglądając plecy mistrza W obiegłem do mety rozmyślając ... gdzie był błąd, co zrobiłem źle. Oj nie trzeba było się oglądać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja dzis sobie pospalem prawie do siodmej, planujac w zanadrzu plywanie w ciagu dnia. Juz witalem sie z gaska, kiedy to pani w kasie potwierdzila straszna informacje o awarii pompy. Moze sprobuje wieczorem. Ewentualnie przebiegne sie po okolicy.
OdpowiedzUsuń