W końcu udało mi się dotrzeć do Londynu i co ważne z niego wrócić:). Dla niewtajemniczonych dodam, że podróż samolotem to dla mnie coś więcej niż start w maratonie:) (właśnie, kolejny poznański maraton mnie ominął ale widzę nie tylko mnie, więc coś się zmienia), sporo się wtedy dzieje a stewardesy bacznie mi się przyglądają:). Wyjazd udany , pogoda też, trochę potruchtałem po londyńskich parkach i ślad na gps-ie (a nie w parku:) zostawiłem ale co ważne udało mi się wyciągnąć na bieganie, mam
nadzieje na dłużej, mojego brata. Kilka fotek załączam.
poniedziałek, 17 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gdyby nie dwie pierwsze fotki to sądziłbym że biegasz na około jeziora Rusałka. A tak w ogóle to pięknie - gratuluje udanej wizyty.Pozdrawiam,Mirek
OdpowiedzUsuńWidac wyraznie ze brata dopadl kryzys w tym Londynie. Kiedys byl wiekszy. Sadzac zas po zapasach jakie Wojtek gromadzi, zima bedzie dluga i ciezka ...
OdpowiedzUsuń