czwartek, 1 września 2011

2011.09.01


Tragedia!

Chcialem dzis rano spokojnie pobiegac, pies jeczy, ja sie ubieram, pies jeczy jeszcze bardziej, idziemy po schodach, pies juz nieprzytomny ze szczescia (nie biegala ze mna juz ze 2 tygodnie), gps sie łączy, pies sika z radosci, ruszamy, 4 kroki i dupa! Koniec biegu. Juz wiem, ze biodro nie pozwoli mi ani podbiegac, ani zbiegac, nic. Kazde uderzenie lewa noga to bol niedowytrzymania. Juz wiem jaka bedzie starosc. Dobrze, ze przy chodzeniu nie czuc tego bolu.

Konie koncow, zrobilem marszo-marsz przez pol godziny. W ciuchach biegowych:-)

Nic nie biegam az do niedzieli. Potem sie zobaczy.

A.

1 komentarz:

  1. Balem sie dzisiejszego biegu okrutnie. Zakladalem raczej marszo-bieg lub marszo-marsz. Na szczescie Szempion byl dzis dla mnie laskawy. Ruszylismy z wolna i tak, koniec koni (czy jakos tak) udalo sie pokonac cala II od dupy strony w 50minut bez paru sekund. Lewa noga co chciala to robila, ale jestem bardzo zadowolony ze moge chodzic i biegac. Za pare dni wszystko bedzie okey. A do Poznania jeszcze 6 tygodni ...

    Jutro sporbuje poganiac w Dobrej i moze uda mi sie wykapac na WDSie w ciagu dnia.

    J

    OdpowiedzUsuń