czwartek, 29 kwietnia 2010

J(m)ajówka

Dziś biegliśmy ja, W i Sobota za rowerem, czasami nawet przed. Na rowerze pedałami kręcił MPG, czy jak kto woli Majonez, objuczony plecakiem równym jego własnej wielkości, czego wcale sam zapytany o powód takiego rozmiaru uzasadnić nie zdołał. Czuliśmy, że sprawa jest nieprzypadkowa. Gnani chęcią poznania ukrytej przyczyny biegliśmy ile tchu w piersiach. Wojtek, co już staje się byc zwyczajem, skręcił nogę, oczywiście prawą , dla odmiany na zewnątrz. Sobota zaniemógł całkiem i tym samym pozwolił mi zachować twarz i ukończyć trasę na dwóch kończynach. Zniechęcony słabym finiszem MPG nawet nie zdjął plecaka. Pozostały nam tylko domysły. Może grill i kiełbasa ?
 
Jutro basen. Potem weekend. Większość w rozjazdach. W lesie spotykamy się we wtorek. Kolejny weekend do ustalenia.
 
J

1 komentarz:

  1. Noga obolała jak diabli, mam nadzieję nie będzie syndromu kulawego Soboty :) ale do dziś mnie kolano boli

    Ja będę na miejscu, może jakiś rowerek się zrobi a może ktoś się zdecyduje na tego 3-go maja na Gryfino-Gartz, trochę ponad 11 km. Samemu nie chce mi się biec

    Dla tych co odpowczywają udanego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń