poniedziałek, 21 grudnia 2009

Nocna Masakra - kilka zdjęć




Przykro mi koledzy ale to sa wszystkie zdjęcia jakie mamy z minionej
imprezy,
Bateria pomimo, że naładowana na 100% wytrzymała przy -12 do 15 stopni
dosłownie kilkanaście minut.

Pozdrawiam
Tomek


6 komentarzy:

  1. Widzę, że obrońców stalingradu i patenciarzy było więcej :)
    Fajnie zdęcia i niepowtarzalne warunki, no i zwycięstwo :)
    W

    OdpowiedzUsuń
  2. Było nie było – było fajnie.
    Na miejsce (miejscowość. Długie) dojechaliśmy o godzinie 15. Organizator z miejsca zaskoczył nas stopniem przygotowania i poinformował, że nasz pokój (wcześniej zarezerwowany) jest zajęty a użytkownicy (już nieprawni) właśnie wyruszyli w trasę. Minus 13 na zewnątrz, miejsca na przebranie brak a tu taki news. Na szczęście okazało się, jak w kawale, nie rozdaję tylko kradną i nie mercedesy tylko rowery. W naszym przypadku nie wyruszyli tyko mieli taki zamiar – a to była dla nas zasadnicza różnica - mogliśmy się zapakować do klitki.
    A potem to był już tylko chaos. Wypakowywanie, przebieranie, dopasowywanie, montowanie, dokręcanie – a wszystko po to, żeby zabezpieczyć się przed mrozem. Strategie były różne.
    Ja wziąłem kask narciarski, gogle, buty trapery, 3 pary kalesonów i spodnie z cordury – nie polecam. Jak się ma 4 pary gaci a każda montowana na gumce – to po kilku godzinach człowiek czuje się jakby był ściśnięty w pasie do granic możliwości. W każdym razie do pełni szczęścia dołożyłem podkoszulek, bluzę, polar i na wierzch kurtkę narciarską an na deser kamizelka odblaskowa. Tak ubrany mogłem tylko leżeć w śniegu a nie jeździć. Potem jednak miało się okazać, że głupi to jednak ma szczęście.
    Bąbel wybrał inną strategię. Na cebulę i do tego same cienkie rzeczy. Najbardziej przełomowe rozwiązania zastosował w zakresie obuwia. Na nogi skarpety, na skarpety buty, na byty skarpety…. Moim zdaniem był krok od zapisania się złotymi zgłoskami w historii ludzkości - trzeba było na to założyć jeszcze jedne buty. Ostatecznie wierzchnie skarpety zgubił po trzech godzinach (za dużo chodziliśmy na tym rowerze), po kolejnych 4 zaczął biegać obok roweru - żeby rozgrzać nogi. Niedogodności związane z mokrym obuwiem rekompensował sobie za to niezwykłą lekkością. Nie tylko biegał ale też zachęcił nas (niestety skutecznie) do wycieczki krajoznawczej nad jeziorem (niepotrzebnie coś Robert wybąknął w samochodzie o głodzie pięknych krajobrazów). Bąbel Roberta i nas tak nasycił kolejnymi 3 godzinami jazdy i krajobrazami (w nocy widzisz tylko na 20 metrów), że miny mieliśmy nie tęgie.
    Z innych doświadczeń rowerowych wspomnę o kilku epizodach nadających się na oddzielne sprawozdania:
    1. Przejście nad Wartą przez most kolejowy – miejscami bez barierek , cudowne – niemal oczyszczające,
    2. Napad na stację benzynową - cel: zdobycie gorącej herbaty,
    3. Autodiagnoza cukrzycy na podstawie objawów: nieoczekiwane napady senności + poczucie nieopisanego szczęścia brutalnie przerywanego nagłym zachwianiem równowagi.
    4. kładka, gdzie jest kładka, kto zabrał kładkę, „OSZUKALI NAS - banda złodziei” (cytat z elektryka wysokich napięć http://video.google.com/videoplay?docid=-1151580650120347459# )
    5. Czy spożycie zamrożonej cytryny na 15 stopniowym mrozie może wywołać chwilowe poczucie szczęścia?
    6. Makaronowa pryta po 14 godzinach jazdy – jedzenie jak „u Fukiera”
    Kluczem do zwycięstwa była świetna kompania, hart ducha, herbata w termosach i …. świadomość, że to się musi kiedyś skończyć. Każdy to pewnie przeżywa na swój sposób – więc warto spróbować. Na przyszły rok musi być stoliczek na kierownicy do mapy, kompas pod ręką do stałego kontrolowania kierunku i pomiaru odległości na mapie i bezwzględnie dobry licznik.
    MIMA
    Ps.
    Jak wyjeżdżaliśmy do domu o godzinie 12 – pięciu zawodników jeszcze nie wróciło …. taki mieli głód pięknych krajobrazów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już żałuję, chociaż mógłbym , jak widzę, być hamulcowym i pewnie w najlepszym przypadku porzucilibyście mnie w lesie albo co gorsza zjedli :)
    Takie doświadczenie napewno się przyda
    W

    OdpowiedzUsuń
  4. Chlopaki zdjecia super. W Teleexpresie byla migawka z imprezy. 20 osob ewakuowano z trasy z powodu wychlodzenia organizmu.

    Zycze Wesolych Swiat i pomyslnosci w Nowym 2010 Roku,

    Do zobaczenia w styczniu.

    J

    ps.
    Wojtek nie załuj. W skrajnych sytuacjach ludziom do glowy przychodza skrajne pomysly.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia są świetne, a i mirkowemu opisowi nie brakuje obrazowości - jeszcze chłopaki mogliby dorzucić coś od siebie. Gratuluję hartu ducha, dojechania i przeżycia. Wielki szacunek!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mirkowy opis jest bardzo oryginalny,
    dodam od siebie, że w przyszłym roku możemy zaatakować 200km i mam nadzieję, że wystartujemy całą grupą...? Będzie nam wówczas dużo łatwiej i szybciej odnajdywać punkty kontrolne a ja obiecuję Trzymać się z daleka od mapy co gwarantuje minimalnie potrzebną do przejechania trasę, bez zapierających dech w piersiach widoków w tym przecudownie oszronionych nadjeziornych krzaczorów...?!
    BBL

    OdpowiedzUsuń