niedziela, 28 marca 2010

Półmaraton Poznań

EDIT: Beznadziejnie się sformatowała tamta wiadomość. Jeszcze raz:

Bieg z mojej strony bardzo udany, Jarek też się poprawił, ale to niech on napisze.
Piątkowa pogoda narobiła smaku na bieg w letnich ciuchach, a w sobotę kiła, jak rzadko-deszcz, wiatr, zimno. No i dziś rano też zagwozdka jak się ubrać. Na szczęście było sucho i bez wiatru, słońce nieśmiało nas grzało, choć tylko z 8 stopni. Ale w czasie biegu pogoda wyszła całkiem fajna. Ludu chyba prawie 3000.
Moje założenia udały się, a nawet pobiegłem szybciej niż planowałem. Dosyć zachowawczo liczyłem na tempo 5:10-5:20, i, nieśmiało na 1h50min. ale od początku bieglo mi się dobrze na 5:10, więc trzymałem się tego. W drugiej połowie przyspieszyłem o 10sek. i udało mi się utrzymać tempo do końca. Ale już na finiszu nie miałem siły przyspieszać. Ostateczny czas netto to 1:46:47.
Baaaardzo jestem zadowolony.


A.
 
PS. Mapka jest tu
Fota jedna:



Wyniki już można ściągać: LINK




5 komentarzy:

  1. W zasadzie to czas identyczny jak przedtem. Ciekawy zbieg okoliczności. W Szczecinie trasa chyba jest lepsza. Poznań ma sporo dlugasnych podbiegów. Pogoda w sobote byla parszywa. Lało i było zimno, nie chcialo sie biec. Rano w niedziele zimno, ale bez deszczu. Wiatr tez ucichl. Potem przygrzalo i bylo cieplo. Ubralem sie za grubo, po drodze musialem sie rozebrac tracac kilka sekund. Na starcie stawilem sie ze szwagrem. Zakladalem ze sie nie zatrzymam, ale nie udalo sie. Szwagier w sobote mial urodziny. Do tego ta zmiana czasu. Musialem stawac na kazdym wodopoju... Szkoda gadac.
    Ruszylem mocno. 1 km 3.35 2km 7.30 (murzyni blisko ale juz z przodu). Koszt takiego startu potworny. Totalna amatorszczyzna, zwalniam zdyszany, ledwo biegne, wyprzedza mnie grupa biegnaca na 1h 30min, grube baby i inni inwalidzi. Z trudnoscia dochodze do siebie i zastanawiam sie co mi odbilo na starcie, przeciez wiem ze tak nie wolno. Na 7 km lapie wreszcie oddech, staje rozbieram sie i zaczynam biec "od nowa". Odrabiam straty, ale jakze wolno i mozolnie. Do 14 km ciagne znow chyab za mocno i znow potem slabne zly na siebie ze nie mam pulsometra. Oczywiscie nic by mi to nie pomoglo. Taktycznie schrzanilem co tylko sie dalo. Zaczynam liczyc w jakim czasie mine mete. Dociera wtedy do mnie ze chyba nawet bedzie gorzej niz w Szcz. No to spanikowany znow zasuwam. Ostatnie 1000m to jakis koszmar, dopadla mnie kolka przez te szarpanie. Jakims tylko cudem urwalem 2 sekundy ...
    Asics'y na szosie sie sprawdzily. W deccthlonie nie bylo nic ciekawego jesli chodzi o buty. Batonow nie bralem, mam sporo i moge odsprzedac po cenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję chłopaki!!!
    Wyniki poprawione, a to najważniejsze.
    Poza tym zawsze to kolejne doświadczenie a pogoda nie była przecież najlepsza.
    Nie chcąc zostać za Wami niedzielę też poświciłem na bieganie i tradycyjne dwie rundki do UM i z powrotem, przy czym pierwszą przeszarżowałem a drugą "zdychałem", więc wiem o czym pisze Jarek. W moim wykonaniu było nawet leżenie na ławce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z dolegliwości pobiegowych, to miałem lekkie zakwaszenie łydek i mam teraz zbite opuszki palców u stóp - wziąłem zimowe buty, a one trochę ciasne są. Poza tym, świetne odczucia. Dzisiejszy basen wypłukał wreszcie całą sól ze skóry i ładne rozluźnił mięcho.
    Wojtek i MiMa - piszcie raport z nart.

    OdpowiedzUsuń
  4. Link do Poznańskiej Wyborczej:
    http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,7711066,Rekordowy_Polmaraton.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Po biegu wyszedlem na koncowke trasy poszukac finiszujacych znajomych. Udalo mi zobaczyc Tygrysa Adama na ostatnich metrach.
    Widzialem tez cos strasznego jakby zywcem wyjetego z Youtube. Biegnie facet gdzies okolo lat 45. Sylwetka absolutnie niebiegowa. Przygiete nogi, zgarbiony, rece opuszczone, sunie przy samej ziemi, kto widzial finisz IRONA ten wie o czym mowie. Zanim dotarlo do mnie co sie dzieje, posadzilem goscia o inwalidztwo. Przelecial tak jeszcze kilka metrow i zlozyl sie jak parasolka dwa metry ode mnie. Ochrona, pogotowie, reanimacja itd ... Na zywo robi to lepsze wrazenie niz na filmie.
    Szwagier biegajacy sporadycznie i nie wiecej niz 5km na raz, ukonczyl bieg w czasie 2h 4min. Nie uscil oplaty startowej ale medal i tak dostal. Za kare zeszla mu skora z obu stop - to tez widzialem pierwszy raz.
    Nabylem w decathlonie maske do plywania (cos jak u BBLa) Dzis odbyla sie proba owego sprzetu. Trzyma sie to czaszki jak przyspawane. Nie ma mowy o parowaniu czy przedostaniu sie chocby kropli wody, pole widzenia bez porownania. Polecam.

    Dzis w drugiej godzinie cwiczylem oddech, szukajac rozwiazania pomiedzy niesymetrycznym oddechem na 2 lub 4 i zbyt czestym, obarczonym mysleniem i wysilkiem ale jednak symetrycznym oddechem na 3. No i sprobowalem poodychac na ... 5. Adam sprobuj tez, jestem ciekawy co powiesz.
    Mi jest ogolnie trudno na poczatku kazdego plywania. Ale jak juz sie rozkrece, tak jak dzis to jakos idzie.

    OdpowiedzUsuń