środa, 30 czerwca 2010

CZY WIECIE SKĄD SIĘ WZIĘŁY WUWUZELE?

ostatnie ostatnie pływanie

Ruch na blogu spory :) wiec i ja coś napiszę.
 
Aby uniknać wyjazdu do Gryfina już w ten piątek, postanowiłem przesunać piątkowe pływanie na dziś i skorzystać z WSMki naprawde ostatni ostatni raz w tym sezonie. W piatek sobie zwyczajnie pobiegam lub pojezdze na rowerze ( czekam na zamówioną szosówke ! ). Żeby sie nasycić na zapas wykupilem bilet na 2 h lekcyjne. No i oczywiście w drugiej godzinie sie tak rozpływałem, że pływalem bez ustanku z nawrotami, ktore nawet mi calkiem niezle wychodzily. No i tak sobie mysle ze jak juz zaczne jezdzic do tego Gryfina tyle kilosow to tez nie na marne 45 minut.
 
A teraz o rowerze.
 
Pod czujnym okiem MT przeszukałem sieć i odwiedziłem profesjonalny serwiso sklep rowerowy. Ważąc wszytkie za i przeciw (cena, jakość, nowy, używany, moje potrzeby i mozliwosci) zakupilem wreszcie w jednym ze sklepow internetowych rower taki: http://www.rowerymerida.com.pl/rowery.php?kol=9&gr=110&id=980 Udało mi sie jeszcze zbić trochę cenę więc jestem bardzo zadowolony. Nie moge sie doczekać. MT sciaga mi teraz buty SPD i pedaly z sieci, ale bedzie jazda ...
 
Co tam u Was i jakie plany na weekend?
 
J
 

poniedziałek, 28 czerwca 2010

bieg szlakiem dzika - jeszcze raz, jeszcze raz

Już mają zapisanych 56 osób. My też?
Zapisy tylko do końca czerwca.

http://biegszlakiemdzika.za.pl/dzik/

A.

niedziela, 27 czerwca 2010

2010 06 27 - triathlon olimpijski

Jestem dalej tak styrany, że tylko krótko napiszę.
Najpierw 1500m pływania, w 35 minut u mnie,
potem 40km roweru
potem 9,8km biegania.
Nie wiem jak Wojtkowi, ale mi już te 200m na końcu dyndało - olałem.
Trasa rowerowa
Trasa biegowa
Nad trasą pływacką myślę.

Fotki takie.



A.
Jutro basen, ostatni w czerwcu o 7:00.

piątek, 25 czerwca 2010

2010 06 25 - basen

Kończy się powoli sezon basenowy, jeszcze tylko do końca czerwca. Cóż to był za sezon - chyba każdy odnotował jakiś postęp w pływaniu, ja zacząłem kraula, porządnie oddychać i ostatnio robić koziołki. Jestem super z tego zadowolony.
W niedzielę robimy powtórkę z triathlonu: basen na WSM 7:45, potem 40km rowerem i 10km biegu. W sobotę, nie wiem.
A.

czwartek, 24 czerwca 2010

Sprawdzcie TO!





Wlasnie dzis kurier przyniosl. Teraz tylko pozostaje znalezc czas na jezdzenie.
Adam

wtorek, 22 czerwca 2010

22-06-2010 SAM NA SAM Z MPG

6.30 to obecnie najlepszy czas bieg, dobieg z domu, na podburańskiej MPG
i trucht, całość 1.15 z rozciąganiem. Jestem wyspany i w pracy o tej
samej porze co zwykle, nie wiem jakim cudem
Jutro trening szybkościowy, MPG na rowerze i trasa nr 1

p.s. Podoba mi się upór i ciągła walka MPG z przeciwnościami :) ale nie
będę chwalił za bardzo, bo się zepsuje. Jak jeszcze Ada.m dołączy to
chyba będzie komplet na poranki w tygodniu

poniedziałek, 21 czerwca 2010

letnia basenowa lipa

GRYFINO - czynne przez całe lato dzień w dzień od 7.00 do 23.00
 
WSM - nieczynne przez całe lato,
WDS - nieczynne od 15.VII do 31.VIII (do 15 lipca wolne jakieś dziwne godziny w środku dnia)
Police - nieczynne w lipcu, grafik na sierpien bedzie na stronie http://www.zspolice.pl/nasza_szkola/szkola/basen/harmonogram.pdf
SP 51 Jodłowa - nieczynne przez całe lato
ZSO 3 Orawska - nieczynne przez całe lato
 
Zostaje wiec tylko Gryfino lub Glebokie.
 
J
 
 

triathlon olimpijski

Po dramatycznych przygodach dotarliśmy (Wojtek i ja) do Gryfina z prawie 2 godzinnym opóźnieniem.
Tego dnia nie farciło nam od poczatku. Najpierw nie działały bankomaty wiec musielismy wrócic sie po inne karty, potem tankowanie paliwa i dmuchanie kół, potem okazało sie ze zapomnialem sprzetu do plywania wiec znow wracalismy do Dobrej. Wreszcie w Gartz, majac basen na wyciagniecie reki, okazalo sie ze most jest zamkniety !!! ... masakra. Ale nie poddalismy sie. Wrocilismy do Polski i stara trasa przez wiochy dotarlismy na basen - razem tylko 70 km ...
 
Przeplynelismy po 60 długosci (1500m) w okolo 45min. Udalo mi sie bez trudu utrzymac oddech na 3. Nie koziolkowalem jednak. Wojtek mowil ze po 20 dlugosciach oddychal juz na 2. Potem rower, trasa Gryfino-Dolna Odra-Widuchowa-Dolna Odra-Gryfino, 40km w 95min. Wiał silny boczny wiatr. Zdecydowanie kluczowy w triathlonie jest rower, jako dyscyplina i jako sprzet. W plywaniu i bieganiu zawodnik nie jest az tak zalezny od sprzetu. Ciezko bylo mi nadazyc za Wojtkiem, ale wydawalo sie ze nie jest zle i ze bieg to bedzie deser. Pierwsze kroki biegu okazaly sie jednak bardzo ciezkie. Nie bylo "z czego" biec. Oddech okey, a nogi jak z waty - nowa  nieznana wczesniej wartosc. Ostateczenie przebieglismy te 10km w 48 minut.
 
Ponizej moje przemyslenia na temat traithlonu, ktore urodzily sie glownie podczas tych 10km:
 
- bezwzglednie trzeba miec dobry rower szosowy,
- koniecznie trzeba jezdzic 100 i wiecej km na raz podczas treningow rowerowych,
- koniecznie trzeba robic treningi łączone i to we wlasciwej kolejnosci stopniowo zwiekszajac odleglosci, a triathlon olimpijski jako trening weekendowy tak czesto jak sie uda.
 
Nasze wyniki:
pływanie - 1.500 m - 45 min
rower - 40.000 m - 95 min
bieg - 10.000 m - 48 min
 
2 słowa o strefach zmian, istny kabaret, latanie z golymi dupami po parkingu wokol auta. Z basenu wychodzilismy w samych kapielowkach, pani pytala co sie stalo ... Zarcie, picie, szczanie, wszystko zajelo mase czasu. Zaluje ze nie mialem aparatu. Podziw dla Wojtka za ilosc zgromadzonego sprzetu. Starczyloby dla kilku osob. Piec reklamowek i wielka torba podrozna, o kocu nie wspomne. Wojtek zabral ze soba wszystko.
 
J 

piątek, 18 czerwca 2010

2010 06 18 - woda i krew

Dziś z Jarkiem na dzień dobry napiliśmy się mnóstwo wody, i mieliśmy fantazję, żeby to zrobić przez nos. Jarek, słowo daję, chyba z 50 fikołków zrobił i pod koniec zaczęły mu się prostować. Początki zawsze są trudne, ale basen mi już po raz kolejny udowadnia, że trzeba wytrzymać i będzie dobrze.
Pamiętam jak najpierw pływałem 4 kraule, 1 żabka. Potem 9 krauli, 1 żabka. Potem Cały czas kraul. Potem dołożyliśmy oddech na obie strony. Potem jeszcze katorga z deską. No i wreszcie nawroty z fikołkiem. To jest to!

A po basenie, na rozluźnienie, oddanie krwi. hehe. Zdjęcie poniżej.
Na weekend się nie umawiam, bo jutro mało mam czasu rano, noga boli, a w niedzielę chętnie bym rower poruszał, ale muszę go dać do serwisu najpierw.
Więc nie wiem, tak szczerze.
A.

czwartek, 17 czerwca 2010

Dalsze X-ploracje

Dziś 1h. Na mapie widać jak niewiele trzeba by okrążyć Głębokie. Zamierzam tego dokonać w najbliższym czasie. Na głowie tyle spraw, że szkoda gadac, ale ani myśle odpuścić. Wtedy całkiem bym się pogrążył. W robocie total, do tego, ciągłe zwożenie gratów, brak sprzętów i drobne prace w domu (wczoraj pierwsze koszenie - faza).
W pkcie 1 pierwszy bliski kontakt z dwoma dzikimi świniami. Pkt 2 przepiękna łąka z wyspami brzozowymi (musze zabrać komóre next time) Pkt 3 Stado około 20 osobników startych i młodych wstrzymujejruch na drodze no i mnie przy okazji ...
 
Jutro tez plywam. Co z weekendem ???
 
J

17-06-2010, moja własna trasa

Peugeot o świcie odmówił posłuszeństwa i zmusił mnie do zmiany planów
biegowych. Była szosa do Podburzańskiej i dalej poszukiwanie trasy
zimowej przez Polanę Harcerską i dalej w pobliże Głębokiego.
Niestety nie trafiłem tak jak chciałem ale tym sposobem wytyczyłem nową
50 minutową trasę z domu.
Adam chyba się już wakacjuje, bo znaku nie daje, MPG poszedł już na
całość i ani myśli o sporcie, chyba, że w tv
Na czas wakacji zmienię chyba godziny biegów na 6.30

środa, 16 czerwca 2010

UFO II

Nie załączyłem ....
 
J

UFO

Dziś miałem kolejny dzień eksploracji nowej okolicy. Trwało to 50 minut. Z początku trochę lasu, potem powrót na pola, gdzie cieszyłem się słońcem i obfitością ptactwa wszelakiej maści. Nie wygląda to źle - jest gdzie pobiegać. Zaczne zabierać komóre i będę pstrykał fotki. W lesie zastał mnie smród dzików, są blisko, słysze je, czasem gdzieś coś zaszeleści i przeleci. Prędzej czy później spotkamy się. Mniej jest tu ludzi więc i zwierzyna bliżej. Bardziej realnym zagrożeniem są jednak psy. Każdy prawie ma jakiegoś bydlaka, spuszczonego na noc, a w wiele podwórek jest nie zamkniętych ... Na koniec UFO czyli oczyszczlania ścieków w Redlicy.
 
J

wtorek, 15 czerwca 2010

Replacement

Witam.
 
No więc stało się. Stacjonuję już na dobre w Dobrej. Dobre prawda? Zachowanie systematyki biegowej pozwala mi jakoś szybciej zaasymilować się w nowym miejscu.
Dojazd do miasta na basen czy potem do szkoly i pracy to tylko 8-10 min dodatkowego czasu. Wstaje o tej samej porze w piatek i poniedzialek bo Sobota sam sie wyprowadza na dwór z rana oszczedzajac moj czas. Za to rano w dni biegowe paradoksalnie moge pospac dłuzej. Sobota jak wspomnialem dostaje kopa w d..e i za drzwi kiedy ja sie ubieram. Biegne z domu wiec znow oszczedzam kilka minut nie dojezdzajac na petle. W sumie spie 15 min dłuzej w te dni!
 
W załączeniu poglądowy rys. z dotychczasowymi kierunkami biegowymi. Dziś trasa czerwona - 50 min, szutry, las, asfalt i beton. Są dziki, komary, zajace i sarny - więc git. W sobotę byla trasa zółta, zaznaczyłem tylko do bagienka, głebokość do pasa, które podobałoby się Adamowi. W sumie przedarłem się tam przez kilka rowów melioracyjnych, dotarłem do lasu i obiegłem Głębokie - łącznie 18km. Na dni powszednie to troche za długo. Będę więc biagał na zachód. Perspektywa samotnych biegow skłania mnie do roweru. Gdyby tak robic po 50 -60km w dni robocze (wt, sr, czw) a biegac tylko w soboty i niedziele po starych trasach z Wami?
 
W piątek jestem na basenie normalnie, w sobote i niedziele mozemy pobiegac i pojezdzic na rowerze - proponujcie. Dzis pompuje sobie (w garazu).
 
J
 
P.S.
Jak sie tylko troche ogarniemy w nowym miejscu to chcielibysmy zorganizowac malego grilka dla Biegaczy (tych ex tez) + partnerzy i przychówek.
To informacja szczegolnie skierowana do Wojtka i Mirka, jako najbardziej zniecierpliwionych.

piątek, 11 czerwca 2010

Rower na Śnieżniku

Przepraszam za tak późną reakcję na prośbę Wojtka (pewnie już nie pamięta). Dołączam wybrane zdjęcia z wyjazdu. Filmy są jeszcze lepsze.
Fajnie było.
Mirek 

Proponuję rower w sobotę 2010-06-12

Jeśli nie ma innych planów na sobotę to może rower? Wstępnie poronuję pod lasem Podurzańską o 7:30.
Czekam na info,
Mirek

2010 06 11 - basen

Dzisiaj popływaliśmy. Na moją obolałą nogę to jak balsam - tego mi było trzeba.
Tylko ta deska, to męka dla mnie. Nienawidzę jej ;) i wywaliłbym ją w kąt, gdyby nie efekty ćwiczeń z nią-naprawdę czuję poprawę pozycji. A z pianką między nogami świetnie optymalizuje się praca ramion i rotacja tułowia. Żeby teraz tak to wszystko zgrać... No i jeszcze wytrzymałość-tego mi brak w wodzie. Jak widzę gościa zasuwającego kraulem z nawrotami bez przerwy przez 30+ minut, to zazdroszczę.
Ale przynajmniej koziołki mi wychodzą coraz częściej.
Weekendowe sporty bez ustaleń.

A.

czwartek, 10 czerwca 2010

10 6 10 Górki z przysiadami

Ciepło i parno. W lesie przywitały nas zastoiny gorącego, wczorajszego powietrza. Temp około 18 st. do tego wilgotno, brakowało powietrza.
O włos zrezygnowalibyśmy z górek. Ale nie pękliśmy, pobiegliśmy górki i przysiady też zrobiliśmy. Nie wolno odpuszczać. Ciekło z nas jak w saunie. Wentylowałem się przed górka prawdy, potwierdzam gęsią skórkę (!). Przez moment w tym ukropie poczułem nawet chłód. No i faktycznie łatwiej się wbiega po wentylacji.
 
Jutro basen 6.15. Nie wiem jak się umawiać na weekend, chyba wcale.
 
J 

środa, 9 czerwca 2010

2010 06 09 - dwójka - niedwójka

Niedwójka, bo jakoś nie zauważyłem zmian, ale sprawdzać nie sprawdzałem na GoogleEarth. A otoczenie mi jakoś się rozmazywało, bo tak szybko biegłem. Wy nie, wiem, ale ja się starałem. I rzeczywiście, średnie tempo 5:04 w lesie to, jak na mnie, bardzo przyzwoicie. Nawet zdjęcia żadnego nie zrobiłem.
A mapka jest TU.
Jarkowy nowy sposób oddychania na Górce Adama  - wszystkimi otworami niespecjalnie się sprawdził - czułem się tak samo, jak zawsze, tylko, o dziwo, miałem gęsią skórkę. Ale, fakt, sam podbieg chyba z 10 sekund krótszy.
Jutro górki podobne. Już mi się nie chce wstawać ;)
A.

wtorek, 8 czerwca 2010

8 6 10 dwójka przedłużona od tyłu

Czuć już lato. Wreszcie jest ciepło i słonecznie. Pobiegliśmy z Wojtkiem nową, zmienioną II-kę.
Biegliśmy zwykłym tempem, ani nie za szybko, ani nie za wolno, czyli w sam raz :).
Nie działo się nic ciekawego...
 
Na koniec na GórceAdama zrobiłem coś na chce Was namówić, żeby sprawdzić czy będziecie mieli podobne wrazenie.
Otóż, na jakieś 150m przed podbiegiem, zacząłem bardzo głęboko wdychać powietrze, prawie do granic możliwości, o wiele więcej niż potrzebowałem. Czułem jak przepona mocno pracuje. W trakcie podbiegu poczułem nagłe uderzenie siły w efekcie dotlenienia i przyśpieszyłem bez wysiłku. Mało tego na górce nie sapałem, a za sobą słyszałem cięzki oddech Wojtka, normalnie tez bym tak sapał. Zostało mi tej mocy jeszcze na tyle by bez mniejszego wysiłku podkręcić tempo!  Patrząc z boku niby nic niezwykłego. Niezwykłe było jednak to, jak się czułem, o czym od razu w biegu mówiłem Wojtkowi. Uderzenie świerzości i nagły przypływ mocy. Zaraz potem na mecie też czułem sie lepiej niż zwykle. Musicie koniecznie spróbować.
 
J 

poniedziałek, 7 czerwca 2010

2010 06 07 tydzień się robi coraz krótszy

Takie przemyślenia po wczorajszym biegu z Jarkiem.
Niby dni coraz dłuższe, ale snu chyba trzeba cały czas tyle samo. Ja nie daję rady, jeśli nie prześpię 6-7 godzin. A w pracy obowiązki, w domu cały czas coś chcą, psa na spacer, samochód umyć, itp, itd.
A jeszcze chciałoby się posportować. Basen jakoś się wpasował w tydzień, bieganie też, pompki jako tako, ale rower to tylko na weekend zostaje? Słabo tak tylko w dwa dni. Biegać też by było fajnie po lesie. Może czas zacząć dwa treningi dziennie czasami robić?
Tylko,  że ja mogę dopiero coś takiego zacząć pod koniec czerwca, i nie wiem jak regularne to będzie. Ale pomysł jest.

Basen dzisiaj jakiś dziwny, po tej przerwie półtora-tygodniowej woda jakaś zasłodzona była - słabo unosiła. Nogi słabo podawały, za to parę koziołków wyszło
Reszta tygodnia normalnie, kto biega ten wie.
A.

niedziela, 6 czerwca 2010

2010 06 06 - Królowa(!) podbiegu

Temat dzikiej świni został wywołany na dobre. Po ostatnich przygodach z dzikami w Wojtkowym towarzystwie, dziś omijając królewski (czyt. qrewski) podbieg wypłoszyliśmy z Adamem włochatą laskę ukrytą w koronie powalonego drzewka. Kontakt face to face, odległość 3m. Tarzan powrócił, wydarlem sie dokladnie tak samo jak wtedy. Tyle tygodni spokoju bylo, a teraz dzien po dniu ...

Adamomy GPS nie zadzialal, ale powinny byc jakies foty. Bieglismy 1h 29min. Odgrzebalem pulsometr. Wieksza czesc biegu w tetnie ponizej dolnego zakresu. Wciagnalem Adama na kilka malych gorek zeby poobserwowac prace serca. Gorny zakres udalo sie przekroczyc dopiero na sam koniec na Gorce Adama.

Pojawiły sie komary, cale stada, inne robale tez som.

J


EDIT(A.)
Wywołany do tablicy, w pełni potwierdzam, okrzyk Jarka pewnie jeszcze długo będzie się świni śnił. GPS rzeczywiście jakieś fochy odstawił, więc magii zero.
A foty takie (chronologicznie):



















Autystyczna pamięć Jarka znów nie zawiodła: zaprowadził mnie na miejsce swojego ostatniego wypadku, wcześniej opisując co tam znajdziemy i ile zębów jest w czaszce. Zgadzało się ;)

Jutro basen, 6:00. Wreszcie.

sobota, 5 czerwca 2010

Bieg szlakiem dzika - jeszcze raz

Robert się zainteresował, więc powtórka.







Wklejam z http://www.biegszlakiemdzika.za.pl:

I proszę Państwa stało się!

Po licznych pomysłach, przemyśleniach i koncepcjach, ruszają pierwsze, spontaniczne prace w pocie czoła.. wszystko to w związku z amatorską organizacją NOWEGO BIEGU o charakterze przełaju kontrolowanego;] Całość  zlokalizowana w Puszczy Wkrzańskiej, wybieg w klimacie "full nature":)

Dlatego miło nam zaprosić przyjaciół z biegowych tras, znajomych z okolic bliższych i dalszych oraz sportowych nieznajomych, a chcących się zaznajomić;] do wspólnego pokonania średniego dystansu, innego niż zwykle - z dala od asfaltu i pędzących aut.

Na uczestników, biegaczy wszelakiej maści, czeka ponad 10 kilometrowa trasa..atrakcyjna bułka z masłem dla długodystansowych wyjadaczy, a także interesujące wyzwanie dla początkujących truchtaczy. Przede wszystkim jednak, na wytyczonej trasie, spotkać będzie można cudowne, tłuste i włochate DZIKI:) gospodarujące szlakami, ścieżkami i bezdrożami wkrzańskiej puszczy.

Więcej szczegółów związanych z biegiem już wkrótce..

Jednak już dziś warto zarezerwować sobie termin 8 sierpnia 2010 r. i poczytać o zwyczajach dzików.. ;)
Do usłyszenia niebawem i do zobaczenia na starcie!


z biegowym pozdrowieniem

koleżeński zespół ogarniający sprawy dzikiego wybiegu
Ra&Chow (ROR team) 


Wpisowe 20zł do końca czerwca. Chętnych na razie ZERO. Piszemy się?
A .

2010 06 05 - samotna trzydziecha

Po całym tygodniu bezczynności spowodowanym wyjazdem mojej żony, w końcu się ruszyłem: wczoraj wieczorem pętelka, a dziś 35km na rowerze - 90% szosa. Niby jakiś plan był, żeby zacząć o 8:00 na ruinkach, ale Jarkowi coś wypadło, Wojtkowi coś wpadło (do buta), Robertowi wypadł wyjazd na mecz, a Mirek i Bąbel chyba całkiem wypadki. Więc pojechałem sam. Prędkość starałem się utrzymywać równą, ponad 25, za wyjątkiem podjazdów, gdzie mi spadało do 15 czasem, ale za to potem odzyskiwałem. Szczególnie fajny jest podjazd za Leśnem Górnym - potem można bez pedałowania dojechać prawie do Siedlic, co najmniej kilometr z prędkością 30+. No ale podjazd Strzałowską to męka. Dobrze, że blisko domu.
Jutro biegniemy wolny cross o 7:30 z pętli: Jarek, ja, pies i kto jeszcze?
A.

czwartek, 3 czerwca 2010

4 6 10 BOŻE CIAŁO

Pogoda piękna, dzień wolny, postanowiliśmy pobiec trochę później i trochę dłużej.
Na starcie stawił się Wojtek i ja. Grupa to juz chyba przeszłość. Potwierdziliśmy kontrakt na 90 minut i ruszyliśmy w drogę.
Wojtek objuczony, ja po śniadanku, zapowiadał się fajny, spokojny cross, ale teraz sobie myślę że już od samego początku coś nie grało.
 
Próbowałem skierować nas w głęboki wąwóz przy Przęsocinie, ale co rusz omijając błoto i krzaki ominęliśmy i ten wąwóz.
Wreszcie wpieprzyliśmy się w błotnistą przecinkę przeganiając stado dzików. Po chwili znaleźliśmy się w małym mateczniku, gdzie przedzierając się przez krzaki natknęliśmy się na ukrytą tam dziką świnię. Musiała słyszeć nas jak się zbliżamy i czekała tam w bezruchu. Zerwała się dopiero jak Wojtek o mało nie przebiegł po niej. Przecięła z 1,5 metra od moich kolan, wydarłem się wtedy w niebogłosy. Podejrzewam że świnia ogłuchła od okrzyku Tarzana i kto wie, może dalej tak leci ogłuszona... Rozbawieni tym zdarzeniem pomknęliśmy sobie dalej.
 
W niepozornym miejscu,  nie mam pojęcia jakim cudem nastąpiłem na leżący sękaty pniak, jeden z dłuższych sęków sterczał sobie pionowo i pech chciał że trafiłem na niego. Przebił, podeszwę, wkładkę, skarpetę no i stopę rzecz jasna. Ból, krew, szkoda gadać. Miejsce dziwne, resztki szkieletu chyba sarny z czaszką. Przypomniałem sobie wtedy rozmowę z Adamem że dziw iż na tyle biegów nie trafiliśmy jeszcze na nic takiego, a tu proszę jest.
 
Noga pewnie się zagoi, chociaż boli teraz jak diabli, chodzić na niej się nie da i patrzę, że jak siedzę i mam ją na dół to cieknie z niej. Asicsy się w tym miejscu rozpękły, czas na nowe buty.
 
Po oględzinach rany założyłem podziurawioną skarpetę i buta i ruszyliśmy dalej. Biegło sie już mniej komfortowo. Czułem ze w bucie lepko i mokro się robi i powoli zaczynało mnie boleć. Wbiliśmy się w dwójkę i skierowaliśmy w stronę aut. Po drodze zahaczyliśmy o Górkę Prawdy. Minęliśmy miejsce gdzie Wojtek kiedyś wykonał snake,a - czyli skok szczupakiem w piach (ktoś upamiętnił to miejsce kopczykiem) i nagle rozległ się odgłos ni to kopniaka w pniak ni to trzask łamanej gałęzi, a potem na cały regulator: ałłaaa, alłaaaa... chociaż teraz myślę że to było: Allach, allach ....Odwracam się i widzę Wojtka klęczącego z czołem przy ziemi (skierowany na wschód !). Przypomniał sobie zaraz, ze nie jest sam i zmienił mantre na: Boże, o Boże, o Święty Boże ...
 
Tego było już wiele, pokuśtykaliśmy do aut i bez rozciągania pojechaliśmy sobie do domu. Szkoda że ni emieliśmy aparatu.
 
Jutro basen wstępnie na 7 - jeśli będzie czynny (sprawdzę dziś i napiszę) - weekend do ustalenia.
 
Widzę, że muszę jednak zatrzymać krwawienie.
 
J

środa, 2 czerwca 2010

2 6 10

II-ka zmieniona.
Pobieglismy z Wojtkiem na luzie.
Jutro cross 7.30 z petli kontrakt na 90 min.
 
J

wtorek, 1 czerwca 2010

Co słychować?

Stęsknionych niniejszym informuję:
 
- w pon. kapałem się sam. pod nieobecność kolegów na torze dołączyła do mnie kobitka po monepauzie w różowym czepku. rzuciła tekst: pan przodem, bo pan szybciej, a potem nękała mnie okrutnie stylem zmiennym, ledwo dawalem  rade żeby dotrzymac jej tempa. byly koziolki, byla deska, ogolnie ok.
- we wtorek, czyli dzis, polecielismy z Wojtkiem II -kę, lekko zmieniona ze wzgledu na karczunek. objawiły sie u mnie jakies zakwasy po weekendzie, sadze ze to po tej 19-sce (chodzi o km) ale moze tez po porzadkach. Tempo miarowe, rowne z krotka przerwa na kucaka (Wojtek). Przed minuta wycisklem 120 razy sam siebie - nieudana proba z niedzieli. Ramiona plecy i klata twarde, ale brzuch tez mocno spiety.
- jutro i w czwartek lecimy o 6.00, w piatek basen normalnie, co do soboty to wstepnie chyba 7.30 o ile nie ma innych propozycji.
 
J