Po wczorajszym wieczornym basenie wystartowałem dziś do biegu od razu na zmęczonych nogach. A potem było już tylko gorzej, przerwy, chodzenie, sapanie, zaczepianie o gałęzie. Dobrze, że dobiegłem. Mapka wyszła taka, fotki wrzucam poniżej. Na jednej Jarek już świętuje swój pewny tryumf na mecie.
A.
PS. Ja jutro pauzuję, ale Jarek i Mirek umawiali się na rower, przy braku wiatru, albo na ścieżkę zdrowia. Ich pytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz