W czasie gdy nasi koledzy poznawali nową koleżankę (na razie póki nie zobaczę na własne oczy nie do końca wieżę - w końcu już byłem z Wojtkiem, Jarkiem i Sobotą na lazurowym wybrzeżu a i inne wyczyny Bomblowo Wojtkowe cieszyły moje oczy) razem z Szampionem (vel. komando Foka) ,MT, Edkiem i Szwagrem szukaliśmy doznań ekstremalnych (bezskutecznie) na granicy czesko/niemieckiej. Okazało się jednak że pogoda nam dopisała (20-25 stopni) , towarzystwo też, spać było gdzie a i jedzenia nie powiem też sobie nie odmawialiśy. Co prawda w swoich desperackich poszukiwaniach noclegów pierwszego dnia chcieliśmy już spać w psychiatryku - ale nas nie przyjęli. Krótkie podsumowanie - blisko, nie drogo, fantastycznie. Więcej ( o przeprawach przez rzekę, chodzeniu po drabinkach, maksymach wygłaszanych przy śniadaniu <<zawsze biorę tyle ile potrzebuję>> - chodziło o sprawiedliwy podział porcji oraz ablucjach na parkingu możemy opowiedzieć jutro a teraz kilka ujęć. MPG
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wiedziałem, że jestes taki poeta, ładnie napisałeś:)
OdpowiedzUsuńWidoczki i pogoda rzeczywiście super, aż miło patrzeć. Fotek by się przydało więcej, ale pewnie nie macie więcej?
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to wykombinowales Miroslaw ale na tych fotach sa wszyscy oprocz mnie...;P
OdpowiedzUsuńMT