sobota, 14 maja 2011

Zittau - ach co to był za wyjazd

W czasie gdy nasi koledzy poznawali nową koleżankę (na razie póki nie zobaczę na własne oczy nie do końca wieżę - w końcu już byłem z Wojtkiem, Jarkiem i Sobotą na lazurowym wybrzeżu a i inne wyczyny Bomblowo Wojtkowe cieszyły moje oczy) razem z Szampionem (vel. komando Foka) ,MT, Edkiem i Szwagrem  szukaliśmy doznań ekstremalnych (bezskutecznie) na granicy czesko/niemieckiej. Okazało się jednak że pogoda nam dopisała (20-25 stopni) , towarzystwo też, spać było gdzie a i jedzenia nie powiem też sobie nie odmawialiśy. Co prawda w swoich desperackich poszukiwaniach noclegów pierwszego dnia chcieliśmy już spać w psychiatryku - ale nas nie przyjęli. Krótkie podsumowanie - blisko, nie drogo, fantastycznie. Więcej ( o przeprawach przez rzekę, chodzeniu po drabinkach, maksymach wygłaszanych przy śniadaniu <<zawsze biorę tyle ile potrzebuję>> - chodziło o sprawiedliwy podział porcji oraz ablucjach na parkingu  możemy opowiedzieć jutro a teraz kilka ujęć. MPG

3 komentarze:

  1. Nie wiedziałem, że jestes taki poeta, ładnie napisałeś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widoczki i pogoda rzeczywiście super, aż miło patrzeć. Fotek by się przydało więcej, ale pewnie nie macie więcej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak to wykombinowales Miroslaw ale na tych fotach sa wszyscy oprocz mnie...;P
    MT

    OdpowiedzUsuń