środa, 19 stycznia 2011

19 1 11

No bravo Adas. Ja wciaz nie moge zebrac sie i wyjechac. Zawsze znajda sie jakies powody zeby nie przygotowac roweru. Tak naprawde to chyba jednak brak mi zapalu. Teraz wroci zima i tez pewnie odloze temat. Twoja relacja dodatkowo mnie zniecheca. Chyba jeszcze poczekam.
 
Dzis tez zabraklo mi inwencji oraz czasu wiec polecialem Glebokie 2x tak jak wczoraj. Troche boli mnie podkrecona wczoraj noga wiec bieg byl raczej pasywny. Na mecie okazalo sie ze bieglem tylko 3sec dluzej na km niz poprzedniego dnia. Wydawaloby sie ze to mala roznica. Ale wrazenie mialem inne. Wczoraj zdawalo mi sie parlem do przodu, a dzis bieglem rowno i spokojnie. Daje mi to do myslenia. Po pierwsze jak ciezko bedzie podciagnac tempo do poziomu 4m 15 sec / km (o ile to wogole jest mozliwe). Po drugie jak duze znaczenie dla samopoczucia w biegu maja minimalne roznice w tempie. Pamietam pierwszego Gryfa, kiedy lecialem z pulsometrem. Kontrolowalem wtedy tetno. Jak tylko za bardzo mi skakalo w gore odpuszczalem o pol kroku i tetno wracalo. Praktycznie bieglem tak samo szybko a dzieki temu czulem sie dobrze i nie lapalem zadyszki. Porownujac samopoczucie w dzisiejszym i wczorajszym biegu zastanawiam sie nad ponownym zakladaniem pulsometru.
 
J

3 komentarze:

  1. Wczoraj rano miałeś jeden kilometr szybki, a następny wolniejszy, tak jakbyś w ogóle nie czuł prędkości. No i też jesteś znany z tego, że rwiesz tempo. No a dziś równiutko. Pulsometr pewnie ci pomoże, ale możesz też w telefonie ustawić raporty co 1 km z tempem. Będzie ci gadał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Udalo mi sie jeszcze wieczorem na "duzym" WDSie poplywac. Na tle innych zdawalo mi sie, ze nawet niezle mi szlo. Kolizje, niektore az do przesady, lapanie za nogi ... amatorszczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma co się podniecać szosówką jak na razie. Już lepiej góralem, ale też bez wielkiej przyjemności. Chociaż może jednak urządzimy jakąś mini wycieczkę?

    OdpowiedzUsuń