niedziela, 4 lipca 2010

2010 07 04 - duathlon

Ale spokojnie.
Przy okazji wizyty u teściów wykorzystałęm obecność jeziora zaraz obok i rano wymoczyłem się naprawdę konkretnie. Trudno mi powiedzieć jaka była temperatura wody, ale było naprawdę ciepło - wyziębienie nie było problemem, no chyba, że po jakiejś 60-tej minucie. Ale pianka by mi się przydała ze względu na wyporność - jakaś ta woda jeziorna była taka słodka, że ledwo płynąłem. W dodatku, bez gogli, nawet nie próbowałem kraula, tylko przeczołgałem się żabką. Myślę, że 40 minut to dystans zbliżony do 1500m, ale pewności nie mam. Chciałem przepłynąc całe jezioro, ale bliżej przeciwległego końca zaczeły mnie smyrać po nogach jakieś wodorosty i wolałem zawrócić.
Potem jeszcze biegałem 4km, bo jakoś niechciało mi się dokładać kolejnej 6km pętli. A, co tam - nie chciało mi się.  Ale link jest.
Ogólnie fajnie, jezioro to dobry pomysł, pianka sprawa przyszłościowa.
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz