poniedziałek, 26 lipca 2010

26 7 10

Bylismy z W w Gryfinie. Z nami majonezowa krótka pianka surfingowa  w ktorej W wystapil. Z trudem udalo sie Wojtka zapakowac w gumke. Opiety jak PRLowska parówkowa w niebieskim czepku wygladal pieknie. Plywal dziarsko. Na ostatnie 20 dlugosci przypadl mi zaszczyt zalozenia gumy. Plywa sie latwiej, cialo nie tonie, tylek wyciaga sie sam do gory. Wysilek jest o jakies 10% mniejszy. Można też mniej machac nogami. Fajny pomysl na jezioro (bezpieczenstwo i temp. wody), ale na basen nie koniecznie. Raz na jakis czas mozna w tym poplywac. Na zawodach triathlonowych to z pewnoscia duze ulatwienie. W cyklicznych treningach basenowych wolalbym jednak ciwczyc i uczyc sie dobrze plywac bez tego. Mozna spokojnie szukac sobie pianki na przyszlosc.
 
Piatek i sobota mi wylecialy. Tyralem z lopata i kilofem. W niedziele udalo mie sie pobiegac 90 minut i popompowac zdeczko.
Jutro dzien pokrzaczony organizacyjnie, ale bieganie bedzie. Planujemy rower na srode - szczegoly do ustalenia.
 
J

1 komentarz:

  1. Piankę trzeba kupić lub zabrać MM :), bo to już nie jego rozmiar a poza tym choć pianka niewątpliwie daje dużo wyporności, komfort termiczny i chyba nieco szybciej można pływać ale po 80 basenach ręce mi trochę "spuchły".
    Jak ją zdjąłem a Gruby się w nią wbił, czułem jakbym nic na sobie nie miał (może i tak było :)) a przy tym było mi b.lekko i wrażenie, oparte na wolniejszym płynięciu Grubego, że płynę szybciej niż w piance.

    OdpowiedzUsuń